≣ Dariusz Staropiętka (IPI: 01244561367)ISWC: –
ISRC: –
UPC: –
©℗ 2024 Dariusz Staropiętka / Ultramix Records
Where faces hide the truth so well,
People buy, and people sell.
They take what’s needed, then they’re gone,
And leave you standing all aloneI’ve seen promises turn to dust,
Kindness fade, as if it must.
But you held on, through it all,
I wonder, will I fall?But you…
You (you) stayed and showed me care,
Through the noise, you were there
No one’s been this good to me,
Are you real, or will you leave?But you (you) stayed and showed me care,
Through the noise, you were there
No one’s been this good to me,
Are you real, or will you leave?(Happy Birthday)
(Happy Birthday to You!)
(Happy Birthday)For every soul that seems so bright,
There’s a cost that hides behind the light.
Yet here you are, you still remain,
Is this true, or just a game?I’m scared to trust, but here I stand,
A fragile heart held in your hands.
In this race of masks and schemes,
Will you stay, or are you dream?But you…
You (you) stayed and showed me care,
Through the noise, you were there
No one’s been this good to me,
Are you real, or will you leave?But you (you) stayed and showed me care,
Through the noise, you were there
No one’s been this good to me,
Are you real, or will you leave?
Opis sceny: Kolejny dzień. Popołudnie. Alek wchodzi do biura z ponurą miną, jego krok jest ciężki, a spojrzenie pełne rezygnacji. W rękach trzyma pusty karton. Świadomość, że poprzednia noc przypieczętowała jego los w firmie, odbiera mu jakąkolwiek nadzieję na zmianę.
Podchodząc do swojego biurka, zauważa Józefinę, która siedzi samotnie, otoczona stosami dokumentów. Wygląda na jeszcze bardziej przygnębioną niż zwykle, jej spojrzenie wydaje się puste. Alek z wahaniem podchodzi bliżej, Józefina na chwilę się ożywia.
„Myślałam, że w końcu rzuciłeś tę robotę! Zdążyłam się ucieszyć!” – mówi widząc kolegę. „Bo tak jest. Tylko, że to robota rzuciła mnie, a nie ja ją” – odpowiada Alek cicho, jakby bał się, że ktoś usłyszy. Opowiada koleżance o zdarzeniach z poprzedniego wieczoru. Józefina wpada na pomysł, aby udał, że nic się nie zdarzyło i wrócił do wykonywania swoich obowiązków.
„Nic nie tracisz” – mówi patrząc na Alka ze smutkiem. Drżą jej usta, a oczy zdradzają głęboki smutek. Chłopak natychmiast to zauważa i pyta o powody przygnębienia.
„Wiesz, Aluś… dzisiaj są moje urodziny” – mówi kobieta, jej głos jest cichy, niemal niesłyszalny. „Ale od lat nikt o nich nie pamięta. Nawet ja czasem próbuję zapomnieć.”
Alek, choć przytłoczony własnymi problemami, czuje, jak te słowa dotykają go do głębi. Widząc, jak koleżanka wraca do swoich papierów, coś w nim pęka. Decyduje, że nie pozwoli jej spędzić tego dnia w samotności i zapomnieniu.
Podbiega do swojego biurka, z jednej ścianki kartonu, który miał służyć do spakowania rzeczy, zaczyna wycinać koronę, a następnie sięga po marker, którym wypisuje na niej „Pharma Queen”. Przy okazji przypomina sobie o niezjedzonym wczorajszym pączku. Biegnie do receptury, skąd przy protestach Sławy przynosi świeczkę – podgrzewacz. Kładzie go na pączku, podpala, a później z koroną i prowizorycznym tortem podchodzi do biurka Józefiny.
„Niech żyje nam!” – krzyczy, stawiając „tort” na jej biurku. Na twarzy kobiety pojawia się wyraz zdumienia, a następnie szczery, rzadko widywany uśmiech. Alek nakłada Józefinie na głowę kartonową koronę i mówi: „Wszystkiego najlepszego, słońce. Dzisiaj jesteś królową zakładu!”
Kobieta, wyraźnie wzruszona, ociera łzę, która spływa po jej policzku. „Dziękuję… To… to naprawdę miłe… Nikt nigdy nie był dla mnie tak dobry jak ty” – mówi, ale jej głos łamie się ze wzruszenia.