Przyznam, że obstawiałem, że prezydent nie podpisze ustawy o darowiźnie dwóch miliardów dla TVP, zamiast na onkologię. Zwyczajnie, po ludzku nie mieściło mi się w głowie, że można nie posiadać elementarnej wyobraźni i za nic mieć zdrowie społeczne ludzi mieszkających w kraju, nad którym sprawuje się pieczę. Okazało się, że się myliłem. Kasa popłynęła.
Służba zdrowia chyba nigdy jeszcze nie miała się aż tak źle. Pomijając szerzącą się epidemię i kwestie z nią związane, przypomnieć należy, że zgodnie z przepisami Konstytucji, władze publiczne powinny zapewnić obywatelom równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Mimo tego dostęp do świadczeń zdrowotnych w Polsce jest silnie zróżnicowany. Dotyczy to wszystkich świadczeń, ale wydaje się, że dużo bardziej w tematach związanych z onkologią, gdzie śmiertelność z roku na rok jest coraz większa.
Za raportem NIK, zatwierdzonym 14.05.2019r.:
Kontrole NIK wykazały, że dostęp do świadczeń udzielanych w ramach pakietu onkologicznego był ograniczony i terytorialnie zróżnicowany. Spośród 1 935 świadczeniodawców, którzy podpisali w I kw. 2015 r. umowy o udzielanie świadczeń w ramach pakietu onkologicznego w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, jedynie 301 z nich faktycznie udzielało świadczeń w ramach tego pakietu (15,6%). Podobna sytuacja miała miejsce wśród świadczeniodawców udzielających świadczeń tylko w leczeniu szpitalnym. Spośród 129 takich świadczeniodawców, jedynie 64 (49,6%) faktycznie udzielało tych świadczeń. Natomiast w grupie podmiotów udzielających świadczeń w ramach pakietu onkologicznego, zarówno w AOS, jak i SZP, świadczeń takich udzielało 299 podmiotów na 43 924, które zawarły umowę, tj. 68,1%.
Wprowadzenie pakietu onkologicznego skróciło wprawdzie czas oczekiwania na udzielenie świadczeń zdrowotnych w przypadku zachorowania na wybrane nowotwory złośliwe w porównaniu do pozostałych pacjentów przyjmowanych w trybie planowym, lecz nie wszyscy pacjenci kwalifikujący się do pakietu uzyskali świadczenia w jego ramach. W 2015 r. pacjentów, którzy nie uzyskali świadczeń w ramach pakietu było 105,9 tys., zaś do 31 maja 2016 r. – 44,3 tys., natomiast pacjentów, którym nie wystawiono Karty DiLO odpowiednio 51,8 tys. i 21,7 tys.. Pacjenci ci formalnie zostali pozbawieni możliwości szybkiego wykonania badań diagnostycznych i podobnie jak pozostali pacjenci musieli czekać w kolejkach osób oczekujących na udzielenie świadczenia.
Ponadto:
W raporcie „Dostęp pacjentów onkologicznych do terapii lekowych w Polsce na tle aktualnej wiedzy medycznej” z marca 2017 r., dotyczącym leczenia polskich pacjentów onkologicznych i dostępu do nowoczesnych terapii w odniesieniu do potencjału współczesnej medycyny i światowych standardów opracowywanych przez The National Comprehensive Cancer Network (NCCN) i European Society for Medical Oncology (ESMO), wskazano:
− tylko w przypadku jednego nowotworu, spośród tych 19, które są najczęstszą przyczyną zgonów pacjenci mogą mieć pewność, że ich leczenie będzie prowadzone z użyciem najnowszych leków i metod terapeutycznych;
− do 70% leków występujących w standardach europejskich polscy pacjenci nie mają dostępu lub jest on znacznie ograniczony;
− ponad połowa (53% z 94 substancji) nowoczesnych leków onkologicznych zarejestrowanych w Europie w ciągu ostatnich 12 lat (od 2004 r.) nie jest dostępna dla polskich pacjentów;
− stopniowo zwiększa się udział pacjentów w kosztach leczenia – w 2016 r. pacjenci dopłacili do refundowanych leków onkologicznych 49 mln zł, co stanowiło wzrost o 15 mln zł, tj. o 44% w stosunku do 2014 r., kiedy pacjenci dopłacili 34 mln zł;
− okres pomiędzy wydaniem rekomendacji Prezesa AOTMiT dla ocenianego leku, a jego pojawieniem się na liście refundacyjnej w 2016 r., wynosił średnio 362 dni. Ten czas dla leków onkologicznych był jeszcze dłuższy – okres pomiędzy rekomendacją a obwieszczeniem dla leku onkologicznego w 2016 r. wynosił 460 dni.
Już choćby z raportu wynika, że onkologia w Polsce ma się bardzo źle. Można oczywiście twierdzić, że raport zawiera stare dane, będące pokłosiem rządów Platformy Obywatelskiej w latach 2007-2015, tymczasem z najnowszych doniesień wynika, że sytuacja pacjentów onkologicznych pogarsza się z roku na rok, zwłaszcza w okresie sprawowania władzy przez Prawo i Sprawiedliwość.
Dwa lata temu Fundacja Alivia wyposażyła chorych w nową broń w walce z rakiem – wiedzę, jak bardzo leczenie oferowane przez polskie państwo odbiega od gwarantowanej im prawnie terapii zgodnej z aktualną wiedzą medyczną. Na dziś ta przepaść i wartość wskaźnika jest ogromna – Oncoindex jest na poziomie minus 71. To poziom długu publicznego państwa polskiego wobec pacjentów onkologicznych, w efekcie którego co roku kilkadziesiąt tysięcy Polaków przedwcześnie umiera i cierpi.
W raporcie z maja 2019 roku stwierdza się, zę w analizowanych 17 chorobach nowotworowych 44 (47,3%) z 93 rekomendowanych leków nie jest w ogóle dostępnych dla polskich pacjentów. NFZ nie zapłaci za leczenie tymi lekami pomimo tego, że ich zastosowanie jest wskazane na bazie aktualnej wiedzy medycznej. Kolejne 34 substancje (36,6%) są refundowane, ale z poważnymi ograniczeniami, wynikającymi z restrykcyjnych kryteriów dostępu do leków, opracowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Tylko 16,1 % analizowanych farmaceutyków (czyli 15 z 93 rekomendowanych) może być wykorzystana przez lekarzy onkologów do ratowania życia pacjentów zgodnie z międzynarodowymi wytycznymi.
– Przypominam, że zgodnie z art. 6 ust. 1 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta pacjenci mają prawo do leczenia odpowiadającego aktualnej wiedzy medycznej. W przypadku chorób nowotworowych oznacza to zbieżność schematu leczenia refundowanego przez płatnika publicznego z wytycznymi międzynarodowych towarzystw naukowych. Niestety od wielu lat, jak dowodzą raporty i zestawienia publikowane przez organizacje pozarządowe, prawo to jest w Polsce powszechnie łamane. Projekt majowej listy refundacyjnej jest drugim z kolei, który nie przynosi oznaki poprawy tej sytuacji, która wymaga natychmiastowej zmiany – zauważa Elżbieta Kozik kierująca Ruchem Społecznym Polskie Amazonki – organizacji skupiającej pacjentów onkologicznych.
– Niestety dla tych, których dotknęła choroba nowotworowa, póki co niewiele się zmienia, a skuteczność i standard leczenia pozostają niezmiennie na poziomie, który kraje rozwinięte osiągnęły wiele lat temu. Rak jelita grubego jest przykładem choroby, która z jednej strony jest jednym z czołowych zabójców Polek i Polaków, a drugiej zaś państwo nie pozwala na odpowiednie leczenie pacjentów na nią cierpiących. W sytuacji bez wyjścia są pacjenci, u których choroba jest zaawansowana (tzw. III i IV linia leczenia) – dla nich Ministerstwo Zdrowia nie przewidziało leczenia. Ci pacjenci nie mają innej alternatywy niż śmierć, i to wtedy, kiedy możliwe jest kontynuowanie skutecznego leczenia – dodaje Błażej Rawicki, Prezes Fundacji EuropaColon Polska, skupiającej się na nowotworach przewodu pokarmowego, działającej również w strukturach wielu europejskich i ogólnoświatowych organizacji pacjenckich.
Tak, można się powoływać na raporty, wypowiedzi specjalistów działających w świecie onkologii. Nie trzeba jednak być wybitnym analitykiem, żeby gołym okiem zauważyć na jakim dnie jesteśmy. Sięgnijmy choćby do tematu leczenia raka prostaty, gdzie co roku diagnozuje się więcej zachorowań i w coraz młodszym wieku, nawet przed 50. rokiem życia.
W lutym br. podano, że pacjenci, u których rak prostaty jest oporny na kastrację, ale jeszcze nie dał przerzutów, nie mają dostępu do nowych leków (np. Enzalutamid). W chwili obecnej lekarze muszą czekać, aż stan pacjenta się pogorszy (dojdzie do przerzutów), żeby objąć pacjenta programem lekowym. Wspomnieć przy tym trzeba, że liczba zachorowań na raka prostaty zwiększyła się już kilkukrotnie na przestrzeni ostatnich dekad. Każdego roku diagnozuje się go u około 15 tys. mężczyzn i stwierdza 5–6 tys. zgonów rocznie z tego powodu.
Poziom polskiego PKB to dzisiaj 72% średniej europejskiej podczas gdy wydatki na leczenie nowotworów wynoszą tylko 43% tego co średnio wydaje Europa. Państwo pobiera ponad 30 mld PLN rocznie od swoich obywateli – to pięciokrotnie więcej niż NFZ wydaje na leczenie raka (darowane TVP pieniądze to 1/3 tej kwoty) i dziesięciokrotnie więcej niż wydatki na programy lekowe i katalog chemioterapii. A przecież na leki onkologiczne kraje o takim samym lub niższym poziomie zamożności są gotowe wydać i wydają znacznie więcej niż Polska. Jedynie Serbia i Rumunia wydają mniej. Szokuje i uderza więc, że prezydent zamiast dbać o zdrowie i życie swoich krajan, przeznacza pieniądze na propagandę, która służy wyłącznie jemu i partii rządzącej.
Czy decyzja prezydenta nie jest niemoralna, podła, zwyczajnie, po prostu głupia i szkodliwa? Zwłaszcza, że darowizna w podobnej kwocie ma być cykliczna i wpływać na konto nadawcy jeszcze przez cztery lata…