dariusz.staropietka

  • Dziecko wierciło się niespokojnie siedząc na biurku. Podczas gdy Aśka – klęcząc na podłodze jak pokutnica – sepleniła do niego coś w stylu „ciu, ciu, a gdzie sjoćka kaśkię waziła, cio?”, Grześ stał w drzwiach jak słup soli. Na to wszystko wpadłem ja. Wpadłem i oszalałem z zachwytu! – Rany Boskie! – wrzasnąłem – Urodziłaś dziecko! – Cicho, bo go przestraszysz – Aśka pogroziła mi palcem – To nie moje. –…