Ta historia z założenia miała być i jest durna, pełna stereotypów, kuriozalnych skojarzeń i wydarzeń. Jedyne, co jest w niej mądrego to przesłanie, że… walka o szczęście nie ma sensu, bo ono czeka za przysłowiowym rogiem i zawsze znajduje się przez przypadek.
Właśnie kupiłam sobie nową torebkę! Od Gucciego. Kobieta klasy hi-end musi mieć „wszystkoznoszącą” torebkę! Co z tego, że to klasyczny „mejdintajwan”? Nie widać. Gucio jest mistrzem w zakresie podróbek!
„Wszystkoznosząca” torebka ma to do siebie, że można w nią napakować wszystko, co kobiecie przyjdzie do głowy! Chusteczki, wykałaczki, wibrator, papierosy, agrafki, cztery komplety podpasek, młotek, czosnek, parę szpilek od Armaniego – to na wypadek, gdyby od aktualnie noszonych odpadły obcasy. Bikini, pomadkę, kluczyki od auta, klucze do klubu, notatnik, terminarz, co najmniej pięć długopisów, portmonetka, scyzoryk, lakier do paznokci, zapasowe tipsy, peruka, gumy do żucia i osiem par pończoch od Versace. Wszystko się mieści idealnie! Sprawdziłam. Joshua próbował kiedyś spakować mnie samodzielnie, ale kiedy zaczął ugniatać zawartość mojej torebki nogą – zrozumiałam, że jej wnętrze jest intymne, wyłączone z użytku publicznego. Nie rozumiem doprawdy dlaczego mężczyźni skarżą się nieustannie, że nie mogą niczego znaleźć w kobiecej torebce? A kto im każe tam grzebać się pytam? Paranoja jakaś.
I znowu miałam pecha! Poznałam wczoraj w klubie faceta. Miał śliczne niebieskie oczy, uśmiech Kena i lekko kręcone, jasne włosy. Mój typ. Po skończonej pracy przegadaliśmy pół wieczoru, po czym zaprosił mnie do siebie. Wyobraźcie sobie, że całe jego mieszkanie pełne było pluszowych zwierzątek! Wszystkie półki oblegały pandy, żyrafy, misie, krokodyle. Pomyślałam sobie, że to zupełnie nieszkodliwe hobby i padłam w jego ramiona z nadzieją na nocleg ze śniadaniem. Cholera, co mnie podkusiło?! Rano zapytałam go, jak było. Wiecie co mi powiedział?
– Możesz sobie wybrać nagrodę z najniższej półki, bejbe!
Bo niby dlaczego tak trudno kobiecie znaleźć mężczyznę, który byłby wrażliwy, troskliwy i przystojny? Tak! Bo on przeważnie już ma chłopaka! W L.A. to norma. Wszyscy są zajęci, albo są gejami… A jak nie są, to rodzą się komplikacje! Na przykład Mitch – był jak telewizyjna reklama: Ani jedno słowo z tego co mówił, nie było prawdziwe. Kłamał jak połamany angielski pacjent. Jak dobrze, że mam go z głowy! Próbowałam tłumaczyć sobie, że to nic, że mam wibrator. Tyle tylko, że wibrator nie wynosi śmieci. Ciężka sprawa… Dziwił się nieustannie w jaki sposób 6 czekoladek zamieniło się u mnie w 6 kilogramów nadwagi. No co? Mam słabość. Dobrze, to było co najmniej kilka pudełek, ale to nie zmienia faktu, że Mitch był po prostu bezczelny… Zawsze i wszędzie! W markecie, w banku, w parku… Zaraz…
/wyciąga swój terminarz/
Sekretna lista Dżumalii. No. No właśnie! 1597! Madison Avenue Park! Pamiętam jak raz Jason zabrał mnie tam na majówkę. Wiecie – woda, śpiew i świergot ptaków. Idylla. Dałam się zbałamucić. Chciał na łonie natury, a ja – idiotka – dałam się namówić! Dyszał, sapał, a ja w odpowiedzi wydawałam z siebie bliżej niesprecyzowane dźwięki. Kiedy skończył, był tak dumny z siebie, że uśmiech dosłownie unosił mu się nad głową. Oczywiście nie omieszkał zapytać: kochanie, czy byłem dobry? Co czułaś? – Że mi po szyi rowerem ktoś przejechał – odparłam wpadając w omdlenie. Żałosny samiec