Wszyscy nagle oszaleli. Zaorała się opozycja, a i ludzie nagle stali się wybitnymi specjalistami w zakresie życia płodu i możliwości przerywania ciąży. Poseł Tarczyński krzyczy z kolei, że pozamyka seks-shopy i burdele, wytępi pornografię i przywróci obyczajność na plażach. Czy wyście ludzie poszaleli?!
Średnio mnie interesuje w którym tygodniu co i płód odczuwa. Kompletnie mnie nie zajmuje, czy po zapłodnieniu jajeczka kobieta ma w organizmie zlepek komórek, czy odczuwający płód. Mnie interesuje wolny wybór. Interesuje mnie prawo do decydowania o swoim zdrowiu, ciele, seksualności i prokreacji – bez przymusu, przemocy i dyskryminacji. To jedna z podstawowych wartości składających się na katalog wolności obywatelskich i praw człowieka.
Po co ta cała dyskusja na temat biologii? Naprawdę wystarczą prawa człowieka, że państwo powinno działać na rzecz zmniejszenia liczby niechcianych ciąż poprzez edukację seksualną i dostęp do antykoncepcji. Wystarczy, że powinno gwarantować pomoc w przypadkach gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiet albo jest wynikiem zgwałcenia lub innego czynu zabronionego. Bezspornie również w sytuacjach, gdy płód jest poważnie i nieodwracalnie uszkodzony. Tymczasem u nas za wszelką cenę wszyscy chwytają się doktryny KK tłumacząc ją nieudolnie wyrwanymi z kontekstu hasłami z dziedziny biologii. Żeby jeszcze wiedzieli o czym mówią… Ciekawe, czy słyszeli o bezmózgowiu, o craniopagus parasiticus, cyklopii, czy wodogłowiu…
Wolny wybór wcale nie oznacza, że sięga się po najłatwiejsze rozwiązanie problemu. Przysięgam, że nie chciałbym być w skórze tych, którym przyszło mierzyć się z postawioną przez lekarza diagnozą o nieuleczalnej, genetycznej wadzie płodu. Nie chciałbym usłyszeć, jak lekarz mi mówi, że płód umrze mi w macicy, albo – o ile się urodzi – przeżyje najwyżej kilka godzin. Nie chciałbym w końcu (z różnych przyczyn, również ekonomicznych) stać przed wyborem, czy poświęcić swoje życie dziecku, które całe życie będzie nosiło pieluchy, czy leżało jak warzywo. Matki powinny mieć wybór. Zapewne będą i takie, które zdecydują się urodzić, ale powinna być to wyłącznie ich decyzja, a nie wymuszone działanie przez prawo.
Panie i Panowie: karma wróci, a wasze sumienie prędzej czy później się na was wysra – zobaczycie, bo to sprawdzona prawda stara jak świat. O ile Kobiety nie będą dokonywać aborcji wieszakiem, albo w inny straszliwy sposób, czy choćby za granicami kraju – będziecie mieć na sumieniu wszystkie nieuleczalnie chore dzieciaki. Nie trzeba być myślicielem, żeby wiedzieć, że w takich przypadkach potrzebna będzie im stała pomoc i opieka rodzica, czy opiekuna. Państwo pomoże? Dotować będzie? Wątpię.
W tym zakresie nie jestem humanitarny. Uważam, że wasze działania to skrajny egoizm. Proste pytanie: co będzie, kiedy rodzic takiego dziecka po prostu umrze? Kto przygarnie? Rodzina?! Naprawdę zaczynam widzieć, jak funkcjonują placówki opiekuńcze – hodowle – pełne dzieci z genetycznymi uszkodzeniami, z zespołem Down’a itd. Takie Polish Horror Story.
Cudze życie to nie zabawka, to nie pole do doświadczeń, czy testów. Masz swoje „body” to odpierdol się od cudzego – prosta zasada. Tak jak i „masz swoje życie, to nie wpierdalaj się z buciorami do cudzego”. Kto wiatr sieje, burzę zbierze. Za to co robicie, los wystawi wam rachunek. I oby był nauczką na całe życie. Za niegodziwość zapłata powinna być słona.