Incognito

Moi Znajomi i Przyjaciele przyzwyczaili się już do tego, że kompromituję się przy każdej okazji jak leci. Nikomu – włącznie ze mną – nie robi już to różnicy. Jeden raz mniej, czy więcej… Tylko, że czasem – nawet kiedy sprawa tylko pozornie jest zabawna – dostaję kociokwiku i czuję się zgotowany ze śmiechu… A tym razem…

Patrzę na telefon – nieodebrane połączenie. Pomyślałem, że to znajomi, którym przez innych znajomych podawałem ostatnio swój numer. Więc dzwonię i słyszę jakiś nieznajomy głos.

– Beata? – pytam przejęty.
– Przepraszam, ale czy ja brzmię jak Beata? – zapytał głos.
– Aaaa, Darek! – uradowałem się.
– Niestety, pudło – zaśmiał się głos w słuchawce.
– A chociaż dodzwoniłem się do Gdyni?
– Yhmmm.
– Ale nie do Beaty, ani nie do Darka?
– Niestety…
– Yyyy… Yyyyy (trochę mnie to zbiło z tropu) To ja bardzo przepraszam… Wszystkiego dobrego. Do widzenia!

Rozłączyłem się z myślą, że zrobiłem z siebie jak zwykle koncertowego idiotę. Po chwili pomyślałem z kolei, że skoro ktoś do mnie dzwonił, to musi coś w tym być, że trzeba jakoś wyśledzić, kim jest ten nieznajomy głos. Otworzyłem esemesa i piszę:

„Trochę głupio, bo z tego numeru o 12 miałem nieodebrane połączenie i sądziłem, że to znajomi 🙂 A gdybym uprzejmie zapytał o sprawdzenie tego połączenia, to…?”

Gejowskiej randki raczej nie mam w planach, więc moje myśli skierowane były w inne rejony. Zastanawiałem się bardziej, czy ktoś nie robi sobie głupiego dowcipu. Telefon zadzwonił szybko. Serce podskoczyło mi do gardła (normalnie „czego się boisz głupi”). Odebrałem.

– Dzień dobry – oznajmił ten sam głos.
– Dzień dobry – odpowiedziałem z dziwnym entuzjazmem (jakby cud nastąpił,. że mój telefon w ogóle działa, albo, że ktoś w ogóle do mnie dzwoni).
– Mówi XXX XXX z Komisariatu XXX.

Umarłem.

– Aaaaa… Yyyyy… – wyjąkałem.
– Pan do mnie dzwonił w sprawie… (reszta nie ważna)…
– Aaaa… No fakt… Ponieważ… (i tak dalej).

Konkluzja jest taka, że po raz pierwszy w życiu czuję, że Policja naprawdę mi pomaga rozwiązać problem zakupionego legalnie oprogramowania, które okazuje się być świetnie wykonaną podróbką! To jest niesamowite uczucie… Niby nic, a proszę…

Kiedyś byłem zdania, że choćby nie wiem co się działo, nikt i nic mnie nie zmusi dobrowolnie do kontaktów z tym organem. A tu proszę. Zaskok…

Nienawidzę być ofiarą (zwłaszcza losu) i dawać się naciągać cwaniaczkom na ich tanie zagrywki. Dlatego też odpowiedzialnie staram się bronić wszelkimi możliwymi sposobami. Dałem sobie radę z UPC, dałem sobie radę z Orange, dam sobie radę i z tym dziadostwem. Ciekawe tylko, czy odzyskam swojego Photoshopa w legalnej (tym razem) wersji…