Są w Polsce ludzie, którzy tacy są

Ja się rzadko wypowiadam publicznie w komentarzu do praw osób nieheteronormatywnych. Od zawsze mi się wydawało, że nie ma się nad czym rozwodzić. Tak samo jak nad byciem Żydem, Azjatą, Syryjczykiem, czy osobą niepełnosprawną. Poza zauważalną od lat stereotypizacją narodowości, orientacji, czy niepełnosprawności, co tu niby jest do komentowania? Gej, Żyd, czy niepełnosprawny wybrali sobie bycie gejem, Żydem i niepełnosprawnym w imię mody jakiejś, czy może kaprys chwilowy mieli i sobie tak na przekór postanowili sobie pobyć w myśl wszystkich stereotypów razem wziętych?

Przysięgam, że mi się już cierpliwość kończy do tego bełkotu, jaki się przetacza przez kraj. Co się tylko cisza zrobi na chwilę, to naraz jakiś kolejny „mundry” swoimi „mundrościami” postanawia się podzielić z krajanami. Dzisiaj do tego grona dołączyła kandydatka na urząd Prezydenta RP – Małgorzata Kidawa Błońska

Przed wyborami parlamentarnymi, zmęczony działaniami w kampanii wyborczej Inicjatywy Polska jeździłem co rano do pracy, nierzadko słuchając radia. Co jakiś czas w dziennikarskich rozmowach pojawiała się pani Kidawa. Po wielokroć myślałem sobie: „kobieto, błagam! Wyglądaj sobie, spotykaj z ludźmi, ale nie wypowiadaj się publicznie, bo mi spada poziom szacunku!„. No bo co to są za wypowiedzi (np. w kontekście rozdziału kościoła od państwa): „uważam, że temat powinien być przedmiotem szerokich konsultacji społecznych„. A co tu jest do konsultowania?!

Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 r. nie wprowadziła co prawda zasady “świeckości” państwa, ale gwarantuje jego bezstronność w sprawach światopoglądowych i religijnych. Wyraźnie mówi o tym art. 25 ust. 2 Konstytucji RP, brzmiący: „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę wyrażania ich w życiu publicznym”. I choć chodzi tu tylko głównie o zakaz obecności elementów religijnych w płaszczyźnie życia państwowego bądź na terenie instytucji publicznych, to i tak trudno mi znaleźć pole do polemiki w tej materii. Z czasem takich „kwiatków” było dużo więcej, ale nie o tym ten wpis, nie o tym…

Po wyborach parlamentarnych, Kidawa została kandydatką Koalicji na prezydenta RP. Pamiętając wiele dotychczasowych niedorzeczności wygłaszanych w mediach (i nie tylko z czasu wyborów parlamentarnych), skwasiła mnie ta informacja strasznie. Zdecydowanie bardziej wolałbym jako kandydata Jaśkowiaka – znakomitego samorządowca z Poznania, dzięki któremu miasto kwitnie, jest otwarte i przyjazne. Wiedziałem, że w kampanii kandydatki nadal pojawiać się będą idiotyzmy wygłaszane tonem największej prawdy ever. Wcale się nie pomyliłem. I choć mógłbym wzruszyć ramionami, to – sorry – obojętne przejście obok „są w Polsce ludzie, którzy tacy są” nie wchodzi w grę. Nie po to siedziałem prawie dwie kadencje w Kapitule Fundacji REFFORM na Rzecz Promocji Zdrowia, Budowania Więzi Społecznych oraz Przeciwdziałania Wykluczeniom i Dyskryminacji, żeby teraz klepać innych po ramieniu na znak aprobaty, przechodząc obok takich wypowiedzi obojętnie. Nigdy w życiu!

No bo jacy ludzie, Kidawo? Z dziesięcioma rękami, oczami? Z rogiem na czole, jak u jednorożca? Z dupą pawiana zamiast twarzy? Jacy ludzie? Inni? Dziwni? Pokrzywdzeni? Jacy?

Co to jest za język i żałosna retoryka pani Kidawo?! Jakim prawem stygmatyzuje pani ludzi?! Nie dotarło jeszcze do pani, że gejuchy mają dokładnie takie samo życie i dokładnie te same problemy co pani? Jedyną różnicą jest fakt, z kim dzielą łóżko. Pewien jestem, że żaden z nich nie dał pani prawa do publicznych wypowiedzi na temat LGBT przez ten właśnie pryzmat. To może – zamiast okazywać miłosierdzie i litość (że trzeba im w ogóle pozwolić żyć, bo to jest humanitarne) niech pani od razu wpisze w program wyborczy jakieś getto dla nieheteronormatywnych, skoro już „tacy są„, albo żółte trójkąty na znak ułomności, bo „dwóch facetów nie może mieć dzieci„? Albo czerwone kółka, żeby było wiadomo, że to niby są ludzie, ale tacy, co to ich los pokarał, bo muszą spać w łóżku z – nie daj Boże – pierdzącym partnerem tej samej płci. Co – poza swoją łaską tolerancji – może pani ludziom nieheteronormatywnym  zaproponować?

Co z dzieciakami odbierającymi sobie życie, bo z powodu orientacji są szykanowane? Co z rodzicami wyrzucającymi dzieciaki z domu po dokonaniu przez nie coming-out’u? Co ze związkami zawieranymi za granicą, których rząd po prostu nie uznaje? I tak dalej… Znowu pani powie, że takie rzeczy się zdarzają, i że jest to smutne? Co zrobiła pani jako posłanka na Sejm w bieżącej kadencji? Złożyła pani jakąś interpelację? Wraz ze swoim klubem opracowała jakiś projekt ustawy, żeby przeciwdziałać takim zdarzeniom?

Sprawdziłem i o ile się nie mylę, jedyna interpelacja w temacie i to jeszcze zbiorcza, to 30092 – w sprawie kontrowersyjnych wypowiedzi małopolskiej kurator oświaty. Co mają więc oznaczać te wynurzenia? Sądząc po interpelacjach poselskich, w temacie byłbym dużo bardziej skłonny zaufać Monice Rosie (interpelacja w sprawie planowanej dystrybucji homofobicznej naklejki przez tygodnik „Gazeta Polska”, interpelacja w sprawie zachowania małopolskiej,  kurator oświaty, interpelacja w sprawie transfobii i homofobii).

To może wzorem działań poselskich trzeba przemilczeć temat LGBT zamiast się kompromitować jego nieznajomością? Polska potrzebuje prezydenta z charyzmą, ze zdaniem własnym, a nie nauczonym na pamięć, albo wyczytanym z promptera. No i z odwagą, aby głosić to, co naprawdę ma się we własnych przekonaniach. Naprawdę miałbym do pani więcej szacunku, gdyby otwarcie powiedziała pani, że temat osób nieheteronormatywnych jest pani obojętny, zamiast plątać się co słowo w tym temacie.

Nie wydaje mi się, żeby wygrała pani wybory. Dobry wygląd i pochodzenie ze szlacheckich „elyt” w tej walce nie mają znaczenia. Bardzo bym chciał, żeby było inaczej, ale solidnie pracuje pani na wynik poniżej przeciętnej… Moim zdaniem, dzięki pani i ludziom z pani ugrupowania, obecny prezydent ma niemal pewną drugą kadencję.