Ile kosztuje uczynek

Tak trudnego marca jeszcze nie miałem, naprawdę. Mam wrażenie, że ludzi wyprało z dobrych cech, że zmieniła się mocno rzeczywistość. Kiedy pracuje się zdalnie, tego się raczej nie zauważa. Nie widzi się szarości za oknem w chwili przejazdów z i do pracy. Przyzwyczaiłem się, że ekran komputera i cyfrowa rzeczywistość lejąca się przez światłowód jest kolorowa i bujna. Tym większe odczuwam zaskoczenie.

Leciałem dzisiaj po małe sprawunki przed jutrzejszą „zamkniętą” niedzielą. Przed apteką spotkałem bezdomnego (to się widzi od razu) na wózku.

– Proszę pana, proszę pana – zwrócił się do mnie. Przystanąłem i spojrzałem pytająco. – Kupi mi pan gazę? – zapytał.

Przyznam, że przed oczami od razu stanął mi ojciec używający gazy do przecedzania pędzonego w domu ukradkiem bimbru. Jakie doświadczenie, takie skojarzenie, nie?

– Gazę? – zapytałem. W odpowiedzi bezdomny podniósł nogawkę spodni do góry, noga była obandażowana, ale opatrunek był przesączony. Prawdopodobnie ropą z jakiejś bliżej nieokreślonej rany skrywanej pod bandażem. To naprawdę nie był przyjemny widok. Skinąłem tylko głową.

Zrobiłem sprawunki, pożegnałem się z paniami w aptece, zrobiłem dwa kroki w tył i przypomniała mi się prośba sprzed chwili.

– Przepraszam, a czy mógłbym jeszcze prosić gazę? – zapytałem farmaceutkę.
– Dla tego żula spod drzwi? On dzisiaj w akcji jest, wszystkich prosi.
– I?
– I nikt mu tej gazy jak dotąd nie kupił.
– To źle.
– Ale to jest żul! Bezdomny znaczy. – zmarszczyła brwi pani.
– A to ma jakieś znaczenie? – zapytałem. – Bezdomnym można zostać z różnych powodów.
– Ale on chla!
– Nie zauważyłem, żeby był pijany. A poza tym, wie pani, podejrzewam, że jakbym miał takie problemy jak on, to też bym tankował. Na umór. Da pani tę gazę i skończmy temat.

Dałem tę gazę bezdomnemu, podziękował. To wystarczy. Nie czuję, żebym zbiedniał od tych dwóch wydanych złotych.

Dziwnie się porobiło. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że świat zwredniał.