≣ Dariusz Staropiętka (IPI: 01244561367)ISWC: –
ISRC: –
UPC: –
©℗ 2024 Dariusz Staropiętka / Ultramix Records
I’m not perfect, never claimed to be,
For even crystal cracks, if you look closely.
No one’s flawless, none without sin,
Every heart hides scars within.If you’ve never stumbled, never bled,
Then cast your stones, go ahead.
But if you’ve faltered, just like me,
Leave your judgments quietly.For even stars, in their endless glow,
Have shadows deep where light won’t go.
So before you cast a stone so pure,
Are you certain your heart’s secure?If you’ve never stumbled, never bled,
Then cast your stones, go ahead.
But if you’ve faltered, just like me,
Leave your judgments quietly.
Opis sceny: Kolejny dzień. Biuro „M&L Pharma” działa jak zwykle – stukot klawiatur, szelest papierów i monotonne rozmowy telefoniczne tworzą tło dla codziennej rutyny. Nagle spod drzwi „receptury” zaczyna wydobywać się szary, gęsty dym, który szybko wdziera się do biura.
Jeden z pracowników podnosi głowę znad biurka i marszczy brwi. „Ej, coś się pali?” – pyta zaniepokojony, wstając i podchodząc bliżej. Inni również zaczynają zauważać dym i wstają z miejsc, wymieniając zdezorientowane spojrzenia.
Wszyscy gromadzą się w bezpiecznej odległości od drzwi laboratorium, które są lekko uchylone, a zza nich wydobywa się coraz więcej dymu. „Ktoś powinien coś zrobić!” – zaczyna krzyczeć Sara. „Gaśnica! Szybko!” – wtóruje jej Alek. Nikt jednak nie podejmuje inicjatywy.
Nagle rozlega się huk, a drzwi od „receptury” wypadają z zawiasów. Wszyscy odskakują z krzykiem. Z zadymionej czeluści, wyłania się Sława, ubrana w fartuch laboratoryjny, z ochronnymi goglami zsuniętymi na czoło. Jej twarz pokryta jest śladami sadzy, w dłoni trzyma kolbę z bulgoczącą, jaskrawozieloną cieczą.
„Ups” – mówi. Na jej twarzy maluje się głupi wyraz, który jest mieszaniną zakłopotania i pewnego rodzaju nonszalancji.
Biuro na chwilę zamiera w ciszy. Wszyscy wpatrują się w Sławę z mieszanką szoku i niedowierzania. Ta – poprawiając gogle – przerywa w końcu milczenie, mówiąc nieco zawstydzona: „No co? Przecież nikt nie jest doskonały?”
Wybucha nerwowy śmiech, który szybko przeradza się w falę komicznego rozluźnienia. Pracownicy zaczynają się rozchodzić, komentując sytuację półgłosem.
W tle widać Monikę, która z założonymi rękami i miną pełną frustracji, spod drzwi gabinetu obserwuje całe zajście. Sława dostrzega szefową, spogląda na nią z uśmiechem. „Czasem trzeba coś wysadzić, żeby wiedzieć, jak tego nie robić!” – rzuca lekko, znikając z powrotem w recepturze.
Monika kręci głową z niedowierzaniem, wraca do gabinetu, a reszta biura do pracy.