Tragiczne żniwo


Ta historia z założenia miała być i jest durna, pełna stereotypów, kuriozalnych skojarzeń i wydarzeń. Jedyne, co jest w niej mądrego to przesłanie, że… walka o szczęście nie ma sensu, bo ono czeka za przysłowiowym rogiem i zawsze znajduje się przez przypadek.


/Salon. Dżumalia klęczy przed Svietą, ubraną w balową sukienkę, w ustach ma szpilki, którymi przypina zbyt długi materiał na dole sukni. Dżolanta stoi oparta o framugę i przygląda się zabiegom/

– Nie rozumiem, jak mogłaś nie mieć chłopaka…

– Właśnie, właśnie… Wiesz, jak fajnie jest z chłopakami?

– Pani też nie ma chłopaka…

– Nie bądź taka drobiazgowa! Ja nie mam chłopaka, bo jestem wstrzemięźliwa.

/Dżolanta zaczyna się śmiać/

– Jasne, jasne, a mi rosną włosy na plecach.

– A rosną?

– Jasne, że nie.

– Ale ja naprawdę jestem wstrzemięźliwa! Postanowiłam wstąpić do zakonu.

/Svieta i Dżolanta chóralnie/

– Gdzie?!

– Do zakonu… Spojrzałam wczoraj w okno i zobaczyłam listonosza.

– Przyniósł ci pewnie powołanie do armii pingwinów? /śmiech/

– Nieee, wyglądał jak posłaniec z nieba. Pomyślałam, że nic na tym ziemskim padole mnie nie czeka. Chyba nawet zrobiłam się bezpłodna. Mentalnie znaczy.

– Pani…

– Cicho! Nie ruszaj się, bo cię ukłuję.

– Zwariowałaś?! Tam do picia będą ci dawać mszalne sikacze z bromem. I będziesz spać na kozetce! A w ogóle czy my długo jeszcze będziemy tak stać?

– Jezu, przecież muszę jakoś przypiąć tymi szpilkami miarę. To nie moja wina, że Svieta jest taka chuda. A co do kozetki z ginekologiem, to też sypiam na kozetce i nie robi mi to.

/Svieta i Dżolanta/

– Na Ukrainu to norma!

– Seks z ginekologiem na kozetce?!

– Nieeee… że na Ukrainu chudzi są wszyscy.

– Ha! Bo tam nie ma Big Burgera!

– Ale miód jest, wodka jest…

/Dżmalia/

– A ja bym właśnie polemizowała. Sama zobacz, Dżo: jej brat na pijaka nie wygląda…

– Słodki jest… Fakt…

/Svieta/

– Bóg mi panią zesłał, pani Dżumalio. Tera jeszcze pani taka dobra…

– Przecież jesteś kobietą, musisz wyglądać jak kobieta!

– No, przecie wygląda…

/Dżolanta/

– Jasne… w tych barchanowych gaciach wyglądasz jak królowa Bona! Normalnie siódma era wodnika!

– Chyba „siódma era przed naszą erą”! /śmiech/

/Svieta/

– Pani…

– Ależ proszę cię, stój prosto!

– Ale pani…

– Co takiego? /ze zniecierpliwieniem/

– Wbiła mi pani szpilkę! /tonem skargi/

– Gdzie?

– Ała! /płaczliwie/

– Acha…

/koniec krawieckich działań Dżumalii. Podnosi się z kolan, odkłada pudełko ze szpilkami na stolik/

– Ufff, skończone! Teraz marsz do łazienki! Musimy wyszorować cały ten twój wschodni image.

– Ale pani… /namyśla się/ No dobrze, to ja poszla…

/śpiewa „Jestem kobietą” niemiłosiernie poza tonacją/

– Idź, tylko się nie utop!

/Dżolanta/

– Ona to ma dobrze. Przynajmniej idzie na randkę.

– Pffff…

– A czytała już sekretną listę Dżumalii?

– Nieee, cały czas czyta katechizm. Ale wiesz co? Inspiruje mnie to.

– Jasne… Inspirująca Svieta… Już to widzę.

– Och, czepiasz się. Ona jest taka poprawna, taka uskrzydlona… Nawet jak myje okna to wydaje się szczęśliwa.

– A wiesz już co założy?

– Dam jej tę sukienkę z ubiegłego sezonu.

– Chyba nie tę od Prady?

– Tę właśnie…

– Nieeeeeeee, świetnie! Jak ja chciałam, to ty nie chciałaś…

– Bo w tym właśnie cały ambaras…

/słychać potworny galimatias w łazience, spadające półki, krzyk, upadające rzeczy/

/Dżumalia i Dżolanta, chóralnie:/ Svieta!!!

/Dżumalia/

Svieta nie straciła przytomności. Miałam wrażenie, że złamała trzy ręce, cztery nogi, i że do tego pobiegnie zaraz dzwonić na pogotowie. Zdawała się być twarda, jak Statua Wolności, choć wszystko wskazywało, że to już jej ostatnie chwile. W ostatnią drogę zabrała mop i ukochane, niebieskie wiaderko. Z Dżolantą pomyślałyśmy, że nie zaszkodzi pogrążyć się w żałobie. Na wszelki wypadek, bo wszystko wskazywało na to, że umarła kura odzywa się z zza światów, zbierając swoje tragiczne żniwo.

♬ Dariusz Staropiętka (IPI: 01244561367)
≣ Dariusz Staropiętka (IPI: 01244561367)

Szminka, klipsy, tusz do rzęs
Czego można więcej chcieć?
Zanim pójdę dziś na bal,
Kieckę włożę. Będzie szał!

Ta torebka, mówię wam
Mieści wszystko, choć to chłam!
Młotek, pędzel, szpilki dwie,
Tampon, czosnek, etc.

Może poznam kogoś, bo
Nie chcę dłużej być samotną!
Warto marzyć, warto śnić
Nawet jeśli nie masz nic
To podstawa, choć jest – ba!
Bez gwarancji, tak jak ja

Jeszcze chwila, jeszcze dwie,
Czas pod prysznic, jeszcze te…
Jak im było? Loki? Ba!
Zrobię proste! Jak z żurnala!

Wielkie wyjście to jest to
Chociaż nie wiesz, kto jest kto…
Ale nawet jeśli… Wierzę, że…
Że marzenia ziszczą się!

Może poznam kogoś, bo
Nie chcę dłużej być samotną!
Warto marzyć, warto śnić
Nawet jeśli nie masz nic
To podstawa, choć jest – ba!
Bez gwarancji, tak jak ja

Czas wychodzić z domu już,
Zapomniałam, gdzie mam tusz!
Szminka też zgubiła się…
Lecz to też nie martwi mnie!

Każda z nas przykładów sto
Może podać, choć nie to…
Bo kobietą być to rzecz
Strasznie trudna, można rzec!

Może poznam kogoś, bo
Nie chcę dłużej być samotną!
Warto marzyć, warto śnić
Nawet jeśli nie masz nic
To podstawa, choć jest – ba!
Bez gwarancji, tak jak ja

Nawet jeśli nie masz nic
To podstawa, choć jest – ba!
Bez gwarancji, tak jak ja

Utwór napisałem do słuchowiska „Dżumalia Dżekson” emitowanego na antenie „Programu Pierwszego” internetowego Radia Aspekt w 2013 roku. Piosenka nie znalazła się w programie, finalnie nigdy nie została wyemitowana.