Ad vocem tekstu Oskara Majdy

No i rozgorzała dyskusja między Oskarem Majdą i Jej Perfekcyjnością. Zapoznałem się z uwagą z argumentami obu stron. Mam konkluzję: Oskarze… Mam bardzo mieszane odczucia, zważywszy, że kult homoseksualnego ciała istnieje jak świat stary. Jako dowodzenie tez przywołujesz przykłady, z którymi można i wręcz należy polemizować.

Rozpatrując temat uprzedmiotowienia, podstawowym błędem wydaje mi się dywagacja na temat ciała przez pryzmat Twojej ulubionej epoki, tj. średniowiecza, w którym (za autorem) „dusza była wiecznym, „świętym”, „boskim” pierwiastkiem w człowieku. Ciało natomiast było narzędziem Szatana”.

A gdzie antyczny, kosmogonijny mit egipski o bogu Atum, który zapładniał się własnym nasieniem pozyskanym z masturbacji? Gdzie opowieść o braciach – Secie i Horusie postawionymi pod sąd Ozyrysa? Gdzie w końcu jakakolwiek wzmianka o półboskim władcy sumeryjskim – Gilgameszu – oraz jego przyjacielu – Enkidu, czy wspomnienie o Zeusie i Ganimedesie, albo Apollu i Hiacyncie? W większości starożytnych opowieści, za sprawą kultywowania olimpiad wspomina się o ogólnym pięknie i pięknie ciała.

Od czasów Średniowiecza wiele się w Europie zmieniło.” – piszesz. Tak, a jeszcze więcej zmieniło się od czasów starożytności. Każda epoka ma swój czas, jak rzekł był mędrzec. Nie trudno powziąć przeświadczenie, że tak samo, każdy czas ma swoją modę i swoje zasady. Antyk stawiał na piękno. Jest pełen atletycznych rzeźb i boskich posągów.

Mieć będziesz pierś, jak lew wspaniałą, Kwitnące lica, bark niezłomny, Języczek cienki, zad ogromny, Pręcik maleńki!

Napisał to Arystofanes (nawołując do dążenia do doskonałości) i jest to nic innego, jak wskazówka, jak postrzegane w ówczesnych czasach było ludzkie ciało. Facet miał mieć „pierś jak lew wspaniałą”, „kwitnące lica”, „niezłomny bark” i… „zad ogromny”. Nie wiem z jakich powodów, per fascynacja średniowieczem, tak mało o nim wspomniałeś. Może dlatego, że średniowiecze to czas podporządkowany Bogu i jego prawom. Jak wiesz, uważano wówczas, że śmierć jest li tylko opuszczeniem ciała. Tylko tym. Cała cielesność legła w gruzach, a seksualność (choć istniała) zdaje się być starannie kontrolowana. Sztuka to głównie obrazy świętych, których sylwetki odziane w obszerne szaty do specjalnie podniecających nie należą.

Renesans to natomiast ponownie „człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”. Przywrócono wówczas kult ciała – źródło rozkoszy w kontekście doznań estetycznych i zmysłowych. Czymże jest choćby marmurowa statua nagiego Dawida, jak nie apoteozą atletycznych kształtów, kultem pięknego ciała? Niestety barok proporcje zdążył zaburzyć, ukazując w sztuce nieproporcjonalność kształtów (że o rubensowskich kształtach nie wspomnę). W późniejszych epokach było już różnie, choć archetypy niewątpliwie pozostały aż do dzisiaj.

Oboje z Jej Perfekcyjnością stawiacie tezę, że ciało to fantazmat. „Oskar Majda słusznie wskazuje, że ciało „idealne” jest nieosiągalne dla nikogo. Głównie dlatego, że nie wiadomo, jak miałoby takie ciało wyglądać.” – pisze Jej Perfekcyjność.

Pozwólcie oboje, że się nie zgodzę. Czy naprawdę nie zauważacie analogii między staraniami do wypracowania sześciopaka, a sześciopakiem na większości starożytnych rzeźb? Nie da się sprawdzić rzecz jasna, jak się miała rzeczywistość wieki temu, ale nie zamierzam twierdzić, że sylwetki choćby z męskich posągów Michała Anioła są fantazmatem. W końcu przecież już antyczny rzeźbiarz – Poliklet – opracował matematyczny kanon proporcji ludzkiego ciała, który przez różnych rzeźbiarzy implementowany był z kolei w ich pracach. Dzisiejsze dążenie do perfekcyjnego ciała to nie fantazmat, lecz powielony schemat. Skąd wiadomo, jaka jest geneza dzisiejszych wzorców estetycznych? Wystarczy obejrzeć rzeźbę „Doryforos” stworzoną przez Polikleta, żeby być pewnym tego twierdzenia.

Odnosząc się do całości tekstu: to nie homoseksualizm czyni ludzi niemęskimi, Oskarze. To brak honoru, klasy, zasad, moralności, słowności, lojalności – powody można mnożyć w nieskończoność, zwłaszcza, że nie każdemu natura dała samczy wygląd i tenor, czy chrypę w głosie. Twierdzenie, że „to ciało definiuje nas jako homoseksualistę.” jest zbyt daleko idące, żeby nie powiedzieć wprost, że jest bzdurą.

Homoseksualizm nie ma niczego wspólnego z ciałem. Nie znam osobiście nikogo, kto postrzega swój homoseksualizm przez pryzmat budowy ciała, ani kogokolwiek, kto popierdyka dzień w dzień na siłownię dlatego, że jest gejem. Nie ma też niczego niezwykłego w tym, że ludzie poprawiają swoje zdjęcia w Photoshopie – nie akceptując swojego wyglądu, czy też, że nie ustają w dążeniu do perfekcyjnego wyglądu (didaskalia: w dawnych czasach, kiedy aparaty fotograficzne dostępne były wyłącznie dla fotografów, na ich obiektywy zakładało się pończochę, żeby obraz był bardziej zmysłowy – był to swego rodzaju „manualny” filtr, jakich dzisiaj mamy dziesiątki w programach graficznych).

W tym kontekście przywołam przykład obowiązujących wzorców, jakimi jesteśmy atakowani. Mamy XXI wiek, niezliczoną ilość reklam prasowych, telewizyjnych, mamy internet, miliardy zdjęć znakomicie wyglądających mężczyzn. Któż nie chciałby wyglądać jak oni? Strzyżemy włosy, jak oni, nosimy bieliznę i odzież jaką promują, itd.

Zauważyć należy również, że jeśli „udoskonalanie ciała prowadzące do anoreksji, czy bulimii” – nie jest to wyłącznie domeną gejów. Bulimia jest symptomatyczna dla zaburzeń psychicznych, a w temacie anoreksji – ona często takie zaburzenia rodzi (vide medycyna i WHO). Nie sądzę więc, żeby przywoływanie tychże argumentów miało jakąkolwiek wartość w kontekście tematu, nad którym deliberujemy. Podzielam niestety zdanie Jej Perfekcyjności, że ślizgasz się w temacie. A szkoda, bo temat ciekawy i warty uwagi oraz polemiki.

A kiedy mimo wysiłków nie osiągamy pożądanego efektu winimy siebie samych, albo naszych partnerów, a nie nierealne kryteria propagowane przez wytwórnie filmów pornograficznych.” – piszesz. A przecież to nie wytwórnie filmów pornograficznych ponoszą winę za pogarszającą się wraz z wiekiem sprawność intelektualną i seksualną. To nie one są winne rutynie w alkowie, brakowi ochoty na współżycie, czy – w końcu – rozpadającym się związkom, bo „nie dyga”. Znam przy tym winowajcę: to skrajne lenistwo zabijające najfajniejszy element seksu, czyli łóżkową kreatywność!

Nie zgodzę się z Tobą również, że jakoby „uprzedmiotowiając ciała niszczymy własne człowieczeństwo, własną godność”. Gdyby była to prawda, to wszyscy artyści, aktorzy, celebryci, modele i modelki musieliby odejść z zawodu, żeby „nie niszczyć własnego człowieczeństwa i godności”. Dla nich ciało to narzędzie pracy. Im lepiej wygląda, tym lepsze samopoczucie, efekty pracy (sesje foto, klipy, ścianki, etc.) i naprawdę nie ma w tym niczego niezwykłego, ani jakichś specjalnych uwarunkowań.

Podobnie jest z gejami – dobry wygląd to dobre samopoczucie, choć ciało wcale nie musi być (jak piszesz) „młode, sprężyste, najlepiej muskularne (niezależnie od tego czy jest się drobnej, czy mocnej budowy), bezwonne, pozbawione pryszczy, narośli, przebarwień, rozstępów czy cellulitu”. Jeśli posiadaczowi przeszkadza np. jakaś narośl (jak pieprzyk niegdyś Gosi Andrzejewicz) to pewien jestem, że nie usuwa jej z powodu braku akceptacji środowiska, czy obniżonych możliwości socjalizacji, ale z powodów medycznych, lub własnego samopoczucia.

Kończąc wypowiedź: osobiście nie lubię uogólnień i kierowania się stereotypami. Ludzie są różni wizualnie i intelektualnie i w tym upatruję ich siłę, niezależnie od oczekiwań różnych grup społecznych. A przecież to właśnie głos – determinanta kogoś tam o równości, nierówności, akceptacji, czy jej braku jest niszczeniem godności, a nie pęd do perfekcyjnego wyglądu, świetnego samopoczucia. W końcu przecież ciało jest pewnego rodzaju manifestacją statusu, poglądów, czy aspiracji.

Póki człowiek nie przekroczy własnych granic moralnych, nie złamie kręgosłupa własnego poczucia przyzwoitości, utrata godności, czy wręcz popękane na milion kawałków lustro mu nie grożą, niezależnie od tego jak będzie wyglądać jego ciało (czy będzie atletyczne, czy rubensowskie, czy wydziarane, czy nie, itd.). A jeśli – już naprawdę kończąc – czujesz się odrzucony, czy prześladowany z powodu wyglądu, mam radę: zmień grono znajomych, bo robią ci krzywdę.