Bezsilne dni

Zdarza się czasem, że nic nie można zrobić, że trwa się w przygnębieniu z powodu ludzkiej choroby. Szuka się wtedy rozpaczliwie jakiejkolwiek możliwości żeby oswoić sytuację…

W tych okolicznościach przypomniało mi się, jak ciotka Cześka mówiła, że „światło białej świecy ma moc wzywania jasności do ciemnych momentów związanych z chorobą, w nadziei na uzdrowienie i poprawę sytuacji”. Więc palę te świece już któryś dzień, „w imię najwyższego dobra” kimkolwiek i czymkolwiek by nie było.

Świeca spala się dziwnie, na samym jej wierzchołku uformowała się owalna, woskowa otoczka, wyglądająca jak łódka. Budzi trochę skojarzenia z łódką mitologicznego Charona przewożącego dusze przez Acheron – rzekę smutku…

Nie ma naukowych dowodów, że takie działanie może wpłynąć na cudze zdrowie, jednak w jakiś sposób daje mi poczucie bliskości, wsparcia i spokoju. Nie wiem czy pomoże, ale z pewnością nie zaszkodzi…