Patryk G. to były chłopak Iwony. Dziewczyna rozstała się z nim kilka miesięcy przed zagninięciem. Powodem były narastające konflikty i odkryte przez rodzinę dalekie pokrewieństwo. Rozstanie było mimo wszystko wyłącznie formalne, młodzi ludzie wciąż utrzymywali ze sobą kontakt, zdarzało się, że – jak to w uczuciach – byli o siebie zazdrośni.
Na tydzień przed zaginięciem, Iwona odwiedziła swoją babcię – Janinę. Przy okazji spotkania poprosiła ją, aby ta zapytała zaprzyjaźnionego księdza czy byłoby możliwe udzielenie ślubu w przypadku pokrewieństwa, które łączyło ją z Patrykiem. Na pożegnanie miała przekazać seniorce, że ma jej coś „bardzo ważnego do powiedzenia”, ale zostawi to na kolejne spotkanie.
Mniej więcej w tym samym okresie, którejś nocy dziewczyna wraz z przyjaciółką Katarzyną P. przechodziły przez Park Regana, gdzie natrafiły na bijących się kolegów. Próbując ich rozdzielić, ci nieco ją poszarpali. Stąd też, o 4.50 nad ranem dziewczyna postanowiła zadzwonić do Patryka G., któremu skarży się, że została pobita. Chłopak mówi jej, że jest w domu i śpi. W tym czasie, aparat telefoniczny Patryka G. logował przekaźnik 7691G (azymut 290 – ul. Obrońców Wybrzeża), co potwierdziło jego słowa o tym, że był w domu. Iwona w tym czasie, przebywała w zasięgu przekaźnika 765FG (Emilii Plater 22).
W dniu poprzedzającym feralne wydarzenia, wcześnie rano Iwona udaje się do salonu fryzjerskiego, którego jej matka jest właścicielką. Tam prostuje sobie włosy i wykonuje manicure. To ostatnie spotkanie obu kobiet. Po południu Iwona dzwoniła jeszcze do rodzicielki z informacją, że wychodzi z domu, że prawdopodobnie będzie nocować u koleżanki – Adrii – mieszkającej na przeciwko.
Pawła, Marka i Adriana zna dość krótko, to właśnie oni zaprosili ją i koleżankę na dyskotekę. O 22:30 trójka chłopaków przyjeżdża po dziewczyny samochodem. Mniej więcej pół godziny później kupują w Żabcie alkohol i jadą na działkę jednego z nich, żeby urządzić „biforek”. Paweł odstawia auto pod dom babci, u której zamierza nocować. Podczas zabawy na działce Iwona wysyła liczne sms’y do swoich znajomych. Pyta gdzie są i jak się bawią. O 23:48 wiadomość o treści „Jestem pijana” otrzymuje Katarzyna P., przebywająca w tym czasie na urodzinach znajomego na gdańskim Przymorzu.
Niektórzy, opisując przebieg spotkania na działkach twierdzą, że to właśnie tam po raz pierwszy miało dojść do sprzeczki wywołanej przez Iwonę. Z relacji wynika, że Paweł pod wpływem alkoholu zaczął być lekko namolny wobec dziewczyny, co spowodowało jej protesty. Mimo tego, koło północy wszyscy wsiadają w zamówioną taksówkę, udają się do klubu średniej klasy – Mandarynka – położonego przy ul. Bema w Sopocie, ale że niespecjalnie podoba im się panująca w lokalu atmosfera, opuszczają go i koło godziny pierwszej w nocy docierają do Dream Club’u. W tamtym czasie modne kluby były cztery: wspomniane już Mandarynka i Dram Club oraz Copacabana i Sfinks 700. Znajomi udali się do Dream Clubu rzekomo ze względu na znajomości Pawła z jego właścicielem.
W tym samym czasie Iwona dostaje sms od koleżanki Magdy, że „Patryk G. bawi się z dwoma dziewczynami w gdańskim klubie Banana Beach„. Z tego powodu Iwonie psuje się nastrój i wychodzi z klubu, znajomi idą za nią, skutecznie próbują przekonać, żeby wróciła z powrotem. Niecałe dwie godziny później, o 2:50 – Iwona ponownie, tym razem już definitywnie wychodzi z lokalu chcąc wrócić do domu. Współtowarzysze mówią jej, że wrócą razem kolejką lub taksówką. Choć pieniądze na taksówkę do domu ma Adria, Iwona wciąż w fochu, nie zgadza się na propozycje. Paweł próbuje ją zatrzymać, ale ta grozi, że „jak jej nie puści, to zacznie krzyczeć„, wyrywa się z rąk chłopaka i odchodzi. Młodzi postanawiają się zbierać, po opuszczeniu lokalu jeszcze chwilę próbują się skontaktować z Iwoną, dzwonić do niej i sms’ować, ale ona odrzuca połączenia i nie odpowiada na wiadomości. Adria zamawia taksówkę, a chłopaki idą na dworzec, skąd dzwonią do jakiegoś kolegi, żeby po nich przyjechał.
O 2:56 i 3:02 Iwona wysyła wiadomość do Katarzyny P. z prośbą o kontakt. 10 minut później (3:11), nie wiedząc, że Adria jest już w drodze do domu, wysyła wiadomość również i do niej: „Drugie wejście od molo, czekam„.
O 3:30 wysyła sms do Kamila D.: „żyjesz?”. W chwilę później (3:33) znowu do Adrii: „O gówno mnie zaczepiają„. Po trzech minutach (3:36) dziewczyny się zdzwaniają, kłócą się, Iwona rzuca w nerwach, że nie ma ochoty nocować u koleżanki. Adria ma zostawić rzeczy Iwony na balkonie, tak jak robiła to wiele razy wcześniej. O 3:40 Adria jest już w domu, co potwierdza logowanie BTS jej telefonu (3:42 i 3:43). O 4:00 Adria pisze do koleżanki jeszcze, że rzeczy zgodnie z żądaniem zostawiła na balkonie, po czym idzie spać.
Chwilę wcześniej (3:47) Iwona pisze ponownie do Kamila D. „zadzwoń proszę„, a jej telefon rozładowuje się dwie minuty później… Ostatni moment, w którym pewne jest, że dziewczyna żyła pochodzi z monitoringu zarejestrowanego o godzinie 4:12. Widać na nim Iwonę idącą dość szybko deptakiem na boso. Za nią, w odległości kilkunastu metrów idzie słynny „pan ręcznik” (pracownicy firmy sprzątającej wówczas tamten rejon relacjonowali, że widzieli dziewczynę siedzącą na ławce z tym mężczyzną, jednak po jakimś czasie dziewczyna ruszyła w dalszą drogę sama). O 4:29, 5:29 i ok. sześć godzin później Paweł P. próbuje się bezskutecznie dodzwonić do Iwony.
W toku śledztwa, wszyscy bez wyjątku mówili różne rzeczy, często zaprzeczając sobie nawzajem. Policja twierdzi, że zarówno towarzysze zabawy Iwony jak inne osoby kręcili w zeznaniach na potęgę. Mogę jednak wytłumaczyć to lukami w pamięci po spożytym w trakcie imprezy alkoholu, czy stresem i strachem w trakcie przesłuchania. Bo przecież jakiż to motyw zabójstwa mogliby mieć ci ludzie?
Paweł, Adrian i Marek to nie byli starzy znajomi dziewczyny. Tak, mogła ona się podobać, ale pewnie nawet jakoś niespecjalnie była szansa, żeby między nią, a którymś z nich zakwitła jakaś relacja. Co prawda Iwona mówiła matce, że Paweł jej imponuje, ale po fochach rzucanych feralnej nocy sam uznałbym ją bardziej za rozhisteryzowaną gówniarę, niż kandydatkę na partnerkę. Co więcej, nie wiadomo niczego na temat konfliktów jakie zaginiona mogłaby mieć z chłopakami. Nawet gdyby hipotetycznie jakiekolwiek istniały, to czy dziewczyna zdecydowała się spędzać z nimi czas? Taka hipoteza nie wydaje mi się logiczna.
Z kręgu podejrzanych wyłączyłbym też matkę i jej partnera. Oboje z pewnością byli dumni z córki, bo świetnie się uczyła, oczekiwała na informację, czy dostała się na wymarzone studia. Czego chcieć więcej od dziecka wkraczającego w dorosłość?
Są jeszcze bajki, jakoby dziewczyna miała potajemnie świadczyć usługi seksualne, czy mieć zawiłe powiązania mafijne. Uważam, że to skończone brednie. Bo niby jakim cudem przy takiej obrotności dziewczyna nie miałaby hajsu na powrót do domu, czy też nie mogłaby sobie pozwolić na wypicie dowolnej ilości alkoholu (pijąc zamiast tego piwo na spółę)? No i dlaczego – skoro rzekomo była dzianą, znaną w środowisku małolatą – dlaczego poszła ze znajomymi najpierw do Mandarynki, zamiast od razu do Dream Club’u? Przecież to nie trybi. To tak jak znaleziony puzel, którego za Chiny Ludowe nie daje się wcisnąć do układanki.
Chodziły też słuchy, że Paweł wymyślił zabawę w Dream Clubie, żeby naraić dziewczynę właścicielowi lokalu. Tylko, że – nawet jeśli przyjąć, że w Dream Clubie dziewczyna wpadła komuś w oko – trudno przypuszczać, żeby jakikolwiek bandzior szukał jej pół nocy, żeby sprzedać do domu publicznego, wykorzystać, a już tym bardziej zrobić jej krzywdę, bo mu się nie spodobało jej zachowanie, czy coś. Iwona – owszem – była atrakcyjną i zadbaną dziewczyną, ale przecież nie ona jedyna w czasie wakacji w trójmiejskiej aglomeracji.
Pasującym do układanki puzlem da się tymczasem zrobić Patryka G. Chłopak nie dość, że zmieniał zeznania jak rękawiczki, to jeszcze wyjechał na kilka dni świeżo po zdarzeniu. Podczas przesłuchania z 25 lipca 2010 roku, czyli tydzień po zaginięciu dziewczyny zeznał, że feralnej nocy, do drugiej nad ranem przebywał z kolegami Pawłem S. i Pawłem J. na deptaku w okolicach swojego osiedla. O zaginięciu Iwony miał dowiedzieć się później, o godzinie 19:00 w dniu 17 lipca 2010.
W kolejnym przesłuchaniu, 28 września 2011 roku, G. był pytany przez śledczych, „jak to możliwe, że widziano go w klubie Banana Beach, skoro zeznał wcześniej, że był na ławce z kolegami w Parku Reagana„.
„Ja wiem, że byłem w Banana Beach z dziewczyną – byłem tam wspólnie ze znajomymi – było tam kilka dziewczyn i kilku chłopaków, ale nie kojarzę tego z datą 17 lipca 2010 roku. Następnego dnia pojechałem do Chałup, ale nie pamiętam z kim” – odparł.
Zadziwiająca amnezja. No i jak to możliwe, że będąc z kimś blisko związanym, wzrusza się ramionami na jego zaginięcie? Tego się nie da wybronić.
Co więcej, w nocy zaginięcia dziewczyny, o 2:55, G. rozmawiał z kimś przez telefon, co zarejestrował przekaźnik 765FG (Emilii Plater 22) – ten sam który kilka dni wcześniej zalogował jej telefon. To dowodzi niezbicie, że mimo wcześniejszych zeznań (że niby o 2-iej nad ranem poszedł do domu), bez wątpienia znajdował się na drodze zaginionej… Mało prawdopodobne przy tym, żeby siedział w Parku Regana sam. Wspominał przecież wcześniej o dwóch kolegach – Pawłach. No i po tańcach musiał być zmęczony i trochę zrobiony.
Psychologowie wiedzą, że zazdrość jest tak silnym uczuciem, że często prowadzi do impulsywnych działań, i że ludzie w sytuacjach ekstremalnego stresu podejmują często irracjonalne decyzje – próbują np. tuszować zdarzenia zamiast zgłosić je odpowiednim służbom. Z prowadzonych dotychczas analiz i badań wiemy też, że szczególnie w małych grupach dochodzi do tzw. myślenia grupowego, gdzie presja uczestników zdarzenia prowadzi do decyzji, które w normalnych sytuacjach nie byłyby akceptowalne. No i że później zdarzenia trzymane są w tajemnicy ile się tylko da.
Moim zdaniem sprawa skleja się tylko w jednym kierunku: dziewczyna spotyka chłopaka podczas powrotu do domu, w akcie zazdrości urządza mu karczemną awanturę. Niektórzy domniemują, że powiedziała mu o rzekomej ciąży. Ja w to jednak nie wierzę, trudno mi jest bowiem wyobrazić sobie, żeby dziewczyna – wiedząc, że jest w błogosławionym stanie – zalewała się w trupa (chyba, że zamierzała usunąć rzekomą ciążę, bo mogłoby to pokrzyżować jej plany na przyszłość, co też mogłoby potencjalnie być przyczyną hipotetycznych wydarzeń). Może więc doszło tej nocy do kolejnej awantury (choćby sceny zazdrości)? Może dziewczyna w wyniku tych zdarzeń upadła, uderzyła się w głowę, straciła przytomność lub od razu zmarła? Czy to nie jest najbardziej prawdopodobny scenariusz? Czy przy takim założeniu nie staje się też od razu oczywiste, że w takim przypadku Patryk G. z kolegami staraliby się skutecznie zatrzeć ślady?
Fot. Netflix