Protest ma sens

Po Czarnym Proteście okazało się i teraz, że ma sens okazywanie dezaprobaty dla nielegalnych, czy balansujących na granicy prawa prób zmiany rzeczywistości. Teraz rzecz jasna mamy trochę takie Pyrrusowe zwycięstwo – zmęczonych „darciem mordy” spacerowiczów, ubeckie wdowy, zdradzieckie mordy i inne, przy zawetowanych dwóch ustawach. Niektórzy mówią, że dałoby się wywalczyć veto dla trzech. Doprawdy?

Nie oszukujmy się: obecny Prezydent jest najsłabszym ze wszystkich, którzy do tej pory stawali na czele kraju. Można mówić oczywiście, że Prezydent Wałęsa był niedouczony, że Prezydent Kwaśniewski był pijusem, a Komorowski przespał całą swoją kadencję. Można, tyle, że żaden z nich nie odważył się przyłożyć ręki do destabilizacji sytuacji politycznej w kraju. No i żaden – zwłaszcza Prezydent Kaczyński – nie traktował Konstytucji jak wygodnej służącej pojawiającej się wyłącznie wtedy, kiedy coś trzeba.

Po Konstytucję nie można sięgać wybiórczo. Jest fundamentem wolności i wielu praw obywatelskich zawsze, a nie tylko wówczas, kiedy jest to dla kogoś wygodne. Z tego powodu jestem zagorzałym przeciwnikiem wtykania w nią paluchów przez tych, którzy wyznają zasadę „każdy chuj dba o swój strój”. Nie ma tak! Konstytucję przyjmował Naród, Suweren i choć – jak wiele rzeczy dookoła – nie jest doskonała, łapy od niej precz i kop w dupsko na rozpęd! O!

Porażka? Zwycięstwo? Myślę, że duma, że czas poświęcony na obronę tego, w co się wierzy dał realny rezultat. Dwa weta to dużo przy świadomości, że mogło nie być żadnego. Myślę jednak, że to dopiero początek walki, że nie należy wierzyć w przemianę Prezydenta. Spodziewam się, że w nieodległej perspektywie czekają nas kolejne protesty (bo przecież zawetowane ustawy wrócą i to nie wiadomo w jakiej formie i z jakimi zapisami), że w pewien sposób jesteśmy zakładnikami „widzimisię” Prezydenta i obozu rządzącego. W skrócie: Suweren jako ten, na którego się skwapliwie wszyscy powołują, finalnie jest po prostu w… dupie. Dzisiaj mamy przedwczesną radość i żadna to nowość.

Ludzie się nie zmieniają, choć padają z ich strony solenne zapewnienia. Nie wierzę w to. Myślę, że co najwyżej nauczyli się dobrze odgrywać swoją rolę, a naga prawda z czasem i tak ujrzy światło dzienne – z reguły nawet przez głupi przypadek. Myślę, że za niedługo znowu się o tym przekonamy. Pewien jestem przy tym, że obudziła się w nas – mieszkańcach Polski postawa obywatelska. Może nie u wszystkich, ale u wielu, nawet bardzo młodych ludzi (którzy nota bene – jak słyszałem – nauczyli się mówić: „pierdolisz jak czerwone paski w TVP Info” – co też spowodowało mój absolutny zachwyt nad nowym obliczem slangu ulicznego).

Podobało mi się, jak wczoraj Pani Sędzia Gersdorf przeprosiła za swoją niefortunną wypowiedź o „10 tysiącach” i jak dziękowała za wsparcie, jakie obywatele okazali Jej Urzędowi.

Pamiętam, jak w 2013 roku walczyłem z bankowym tytułem egzekucyjnym. Słałem pisma, argumentowałem, wypruwałem niemalże flaki, żeby udowodnić, że jestem ofiarą totalnej bzdury jakiejś. Nie udało się, a sprawa trafiła do sądu. Jakież było moje zaskoczenie, zdumienie, kiedy SSR Tadeusz Kotuk na pierwszej rozprawie pozamiatał tak, jak przez długie miesiące wcześniej próbowałem zrobić sam. Dopiero później zorientowałem się, że Pan Sędzia jest specjalistą z zakresu prawa finansowego, również europejskiego, a więc do wyrokowania w mojej sprawie był to człowiek właściwy, o znakomitym poziomie wiedzy akademickiej i praktycznej zapewne również. To ewidentny dowód na to, że można, że nic nie jest zero-jedynkowe i że jeśli się nie jest krętaczem, to prawda się obroni, i że nie jest tak, że wszyscy sędziowie to nieuki, złodzieje, kasta i co tam jeszcze minister jeszcze sobie życzy.

Sądzę w tym kontekście, że każdy ma coś na sumieniu i nie ma ludzi nieskazitelnych. Naczytać się można i w praktyce zobaczyć (vide obecnej mojej) jak działa wymiar sprawiedliwości. Ludzie (oczywiście również i ja), kiedy mają za dobrze, kiedy czują się spuszczeni ze smyczy, zaczynają widzieć wyłącznie czubek własnego nosa. Sędziów to też bardzo dotyczy, bo mają gwarancję niezawisłości. Można by powiedzieć „a kto im podskoczy?”. Sam po prostu oczekiwałbym zawsze profesjonalizmu w działaniu. Takiego, jakim wykazał się Pan Sędzia Kotuk, co też naprawdę było imponujące.

Tak jak samo życie wymaga zmian, tak i praca oraz wszystkie didaskalia wymagają nanoszenia ciągłych korekt. Nie będę się czepiał, bo przekonany jestem, że bieżąca rzeczywistość nauczyła czegoś obie strony. Sędziów, że kolejnej szansy nie będzie, a ludzi, że za okazane wsparcie powinni usłyszeć co najmniej „dziękuję” (co też miało miejsce) oraz że nie są niewolnikami w swoim kraju i w każdym przypadku zauważonej patologii mają obowiązek i obywatelskie prawo do reagowania.

Tak, podobało mi się, jak media i politycy oznajmiali, że ten „sukces” to zasługa protestujących. Tak, to Twoja, Innych i trochę moja zasługa. Bo tak trzeba.