Kilka słów o aseksualnym jeżu

Jest jeż. Jeż ma 60+. Jeża zaatakował miś koala, a jak zwierzęta podniosły larum, to powiedział głośno, że jest pierwszym, który jeża przytuli. SERIO?! Przytulać jeża? A jak zdechnie od tego nagłego przypływu uczuć? Naprawdę, jeża się NIE PRZYTULA!

Flamingi uznały, że jeż jest aseksualny i nie należy się z tego śmiać, ani czynić z tego publicznej debaty, bo to seksizm. Poszło jeszcze, że to tak jak z orientacją seksualną – nie podlega dyskusji, i że trzeba dbać o kulturę słowa, bo kto, jak nie zwierzęta w buszu ma o nią dbać?

Aseksualny jeż?! Kultura słowa?! Błagam! Może odłóżmy na chwilę skrajny feminizm, bajki i metafory na bok.

U jeża to nie aseksualność, tylko przekwitanie. Banał, ale utrata zainteresowania seksem to naprawdę jeden z najczęstszych objawów okresu okołomenopauzalnego. Powiem więcej – każdego flaminga to czeka prędzej, czy później. W wielu przypadkach pojawi się suchość pochwy, nietrzymanie moczu, zmiany zanikowe w obrębie pochwy. A skoro tak, to wiele obiektów płci z kółkiem w symbolu świadomie rezygnuje ze współżycia i kiedy tak się stanie, czy dzieje obecnie, na nic wmawianie wszystkim dookoła, że są aseksualne. To przecież zupełnie dwie różne rzeczy, na litość boską!

Aseksualność zwana czwartą orientacją (o czym pisałem w artykule „Orientacja. Żeby życie miało smaczek…”) szacunkowo dotyczy ok. 1% populacji. „Aseksualizmem nie jest sytuacja, w której ktoś posiada i odczuwa potrzeby seksualne, ale z jakichś względów ich nie realizuje. Mało prawdopodobne również, że osoba sprawna seksualnie, odczuwająca podniecenie, nagle stanie się aseksualna, choć – z drugiej strony, czasami aseksualni uprawiają seks, nie potrafiąc odmówić partnerowi. Zdarza się też, że po jakiś czasie już nie chcą tego robić (bo po co się zmuszać do czegoś, co nie daje żadnego fun’u?)„. – pisałem m.in. w artykule.

Rozpiętość orientacji psychoseksualnych określa wiele opracowanych przez uczonych skali, czy tabeli. Jest tabela Kleina, skala Benjamina, czy bardzo znana skala Kinseya zaprezentowana w Sexual Behavior in the Human Male w 1948 roku. To właśnie w niej zapisano wskaźnik 'X’ oznaczający aseksualność.

Wykrzykiwanie publiczne czegoś, co dobrze brzmi, ale nijak nie mieści się w układance, wydaje mi się przedziwne. Z aseksualizmem ludzie się rodzą – tak samo jak niektórzy rodzą się z orientacją homo- lub biseksualną. Tak więc nie dotyczy to pojęcie w żadnej mierze jeża, który lata temu zakochał się na zabój w jednym z opozycjonistów, spakował cały dobytek w walizkę i pojechał do oblubieńca hen za busz. Niestety ze strasznym skutkiem, bo oblubieniec wzruszył ramionami. Ale przecież wcześniej były motyle w brzuchu, były chucie i cudowne omdlenia świadomości.

Nie wiem czemu mają służyć próby mieszania pojęć i sytuacji nie mających niczego wspólnego ze sobą, nie interesuje mnie to zresztą jakoś specjalnie. Mierzi mnie tylko, że tyle jest wszystkowiedzących dookoła, którzy w imię ideałów powiedzą cokolwiek, oby tylko powiedzieć, bo dobrze brzmi. No sorry, jakkolwiek z rana piasek ortodoksji światopoglądowej zgrzytał mi w zębach tylko trochę, tak teraz zęby mi się już prawie połamały, bo piach zamienił się w gruz.

– Równie częstą pomyłką jest utożsamianie aseksualizmu z impotencją i zaburzeniami libido. – pisze Aleksandra Urbaniak w moim ulubionym portalu „Poradnik Zdrowie”. – Istnieje różnica między wrodzonym brakiem popędu a nagłym jego zniknięciem z przyczyn fizjologicznych lub psychologicznych. Nie można nazwać aseksualnym kogoś, kto nie uprawia seksu ze względu na chorobę (np. zaburzenia hormonalne) albo ma awersję do seksu spowodowaną jakimś traumatycznym doświadczeniem. W takich przypadkach zaburzenia libido nie są stanem trwałym i zazwyczaj można je wyleczyć. Z kolei osoby aseksualne w ogóle nie wymagają leczenia, ponieważ dla nich brak seksu nie jest stanem patologicznym.

Wróćmy jednak do jeża i koali. Od lat jeż ma niewyparzoną mordę, atakuje wszystkich dookoła, grozi, obraża, pluje jadem jakby co najmniej żmiją zygzakowatą był. Zwierzęta wzruszają ramionami. Mówią coś o krowie, że niby jak muczy to mało mleka itd. A miś, który od dawna przytula wszystkie biedniejsze zwierzątka, najpierw się wpienił na jeża (aż mu piana ze zdradzieckiej mordy poleciała jak rzygi jednym haustem, aż się zwierzęta w buszu zdziwiły i stwierdziły, że to chamskie było, że za bardzo i zbyt, bo jak można obrażać gatunek), a później postanowił na zgodę przytulić jeża.

Przytulić JEŻA?! Przecież od razu było wiadome, że jeż w odpowiedzi też się wyrzyga i oleje misia, bo planuje zemstę.

Pytanie tylko ogólne: po co ta zajadłość? Zwierzątka ze wścieklizną odstrzeli leśniczy, zwłaszcza, że harvester słychać niedaleko. Kwestia czasu.

A poważnie: ortodoksja w poglądach bywa groźna. Powoływanie się na wciąż chwytliwy seksizm też.