Słów kilka o normalności o 3:40 nad ranem

Wszystko jest dodatkiem do normalności. Normalność jest bazą, na gruncie której buduje się rzeczywistość. Każdy ma swoją, niezależną, pozyskaną na gruncie wychowania, albo wpajanych przez ludzi i środowisko zasad. Gdzieś w kontekście, ale jakby za rogiem, jawi się też moralność. To zdaje się być zupełnie logiczne.

Moja własna normalność nie zrówna się z czyjąkolwiek. Będzie być może podobna do innych, oparta na tym samym zbiorze zasad, jednak siłą rzeczy w szczegółach będzie musiała się różnić. Nie widzę w tym niczego dziwnego, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę rozłożenie słowa „normalność” na czynniki pierwsze.

Można by rzec, ze normalność, to budowanie rzeczywistości zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami i normami, choćby obyczajowymi, czy społecznymi, albo kulturowymi. Jeśli tak mam na to spojrzeć, to śmiało mogę stwierdzić, że społecznie jestem abnormalny i taka sama jest moja rzeczywistość. Co ciekawe, z drugiej strony, dla mnie ta nienormalność, jest najzwyklejszą na świecie normalnością, choć przez ludzi dookoła może być postrzegana odwrotnie. Zabawne, nie?

Wszystko może być albo normalne, albo nie. Niestety dochodzę do wniosku, że (z jednej i drugiej strony, i nawet obu na raz) nie jest normalne, że w środku nocy zastanawiam się nad takimi rzeczami. Powiedzmy, że uczę się definiować rzeczywistość. Nienazwane rzeczy z lekka wszystko komplikują.