Tylko nie mów nikomu

Swego czasu „Kler” zanotował najlepsze otwarcie kinowe – w ciągu trzech dni od premiery obejrzało go 935.357 widzów. To bardzo dużo, zważywszy na fakt, że za bilet do kina trzeba było zapłacić. Tymczasem film braci Sekielskich przekroczył milion odtworzeń. Ma się to co prawda nijak do prezentacji „Kleru”, ale jest też jednocześnie wielkim sukcesem biorąc pod uwagę fakt, że żaden dokument polski umieszczony na YT do tej pory (o ile jakiś był) nie mógł poszczycić się tak oszałamiającym wynikiem. To też z kolei świadczy o tym, jak bardzo ważnym i potrzebnym społecznie jest „Tylko nie mów nikomu”.

Nie jest i nie będzie moją intencją tłumaczenie dlaczego KK jest zły i zwyrodniały. Wierzę, że każdy powinien mieć prawo do własnego sumienia, wyborów i decyzji – choćby do jakich grup społecznych i wyznaniowych chce przynależeć. Ja sam z własnego wyboru odsunąłem się na bok, próbowałem zatrzasnąć za sobą drzwi KK, ale polskie prawo na mocy konkordatu na zamknięcie drzwi nie pozwala. Ewentualna apostazja przy tym, nie byłaby odpowiedzią na potrzebę definitywnego odejścia od instytucji, która po wielokroć utraciła prawo moralnego przewodnictwa. Zostawiłem więc temat „as is” z myślą, że kiedyś do niego wrócę.

Piszę to nie bez powodu. W kontekście obrazu braci Sekielskich zwracającą moją uwagę była niezachwiana mimo wszystko wiara ofiar molestowania. Zauważalnie jest to jednak wiara w Boga, a nie kościół jako instytucję. Nie wiem z czego wzięta, bo w obliczu jednej z głównych prawd wiary „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za złe karze” jakoś nie zauważyłem, żeby za zło ukarani byli jego sprawcy. Wręcz przeciwnie – w filmie mierzymy się ze świadectwem ludzi z roztrzaskanymi życiorysami – skrzywdzonych psychicznie, porzuconych fizycznie. Wszystko to na tle obrzydliwej kolorystyki – zatęchłych plebanii, czy pokojów w domach spokojnej starości dla księży emerytów. To budzi współczucie, empatię dla pokrzywdzonych, ale też odrazę, wręcz obrzydzenie i niepokój.Pojawia się też pytanie: „co dalej”?

Nie akceptuję kajającego się oświadczenia hierarchów (którzy nota bene odmówili uczestnictwa w dokumencie), jakie wydali kilka godzin po premierze obrazu. Kołacze mi się po głowie: „który to już raz„?

W czerwcu 2014 r. za pedofilię przepraszał biskup Piotr Libera w imieniu innych biskupów, we wrześniu 2018r. biskup warszawsko-praski – Romuald Kamiński, a w styczniu tego roku rzecznik Konfederacji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Adrianik. Przypadków tego „przepraszania” można znaleźć jeszcze więcej, choćby wielokrotnie przytaczane słowa Papieża Franciszka. Wygląda jednak na to, że jest to li tylko wygodny sposób na zamiecenie niewygodnego i trudnego tematu pod dywan. To szokujące, choć wiele molestowanych przez księży osób, takie słowa chciałoby oczywiście usłyszeć. Warto jednak, aby były to słowa prawdziwe, wynikające ze skruchy, a nie czcze słowne mięso rzucone głodnym na pożarcie. A czy „przepraszam” cokolwiek naprawi? Nikłe szanse. Zwłaszcza, że głos skruchy po premierze filmu nie płynie jednym głosem… (update 12.05)

Nie oglądam byle czego – powiedział arcybiskup Sławoj Leszek Głódź pytany przez reporterkę TVN24 o „Tylko nie mów nikomu”, dokumentalny film nt. pedofilii w Kościele opublikowany w sobotę. Po tych słowach arcybiskup wygłosił homilię, w której mówił o atakach na chrześcijaństwo, zbliżających się wyborach oraz „amoralnych i nihilistycznych” projektach, którym trzeba zapobiec. /Gazeta.pl, 12.05.2019/

A z drugiej strony, wcześniej:

Kto podnosi rękę na Kościół, chce go zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę – wskazał prezes PiS. – Powtarzam: ja jestem człowiekiem wierzącym, praktykującym katolikiem. Ale gdybym nim nie był, mówiłbym to samo, bo to jest oczywistość. Co jest po drugiej stronie? Urbanopalikotyzm, nihilizm. Dlatego Kościoła trzeba bronić, to jest także obowiązek patriotyczny – wskazał prezes PiS. /Wprost 4 maja 2019/

W obrazie szokuje też coś więcej – schemat. Schemat klepania się duchownych po plecach, absolutny brak ich dezaprobaty dla pedofilii – jednego z najbardziej okrutnych i obrzydliwych przestępstw jakie istnieją. Mam wrażenie, że wręcz istnieje niepisana aprobata księży dla haniebnych występków ich kolegów. Aprobata, nawet mimo kar orzekanych wobec nich przez sądy powszechne (np. zakazu pracy z dziećmi). Brzmi mi w uszach „Wam się kurwa chce całą niedzielę tu siedzieć, żeby ganiać Adama„? – pytanie księdza, u którego pracuje duchowny skazany za pedofilię. No i kuriozalne dopowiedzenie starszej kobiety „Każdy może kiedyś upaść„. Ksiądz – niby moralny wzór – może? Czyżby?

Ludzie w większości nie są ślepi i głusi. Dziwię się więc, że z własnej woli finansują takie działania jednocześnie dając na nie niepisane przyzwolenie. Złości mnie okropnie, że rząd mojego kraju również w takim procederze uczestniczy, przekazując na rzecz KK miliardy z publicznych pieniędzy.

W 2013 r. kardynał Kazimierz Nycz oszacował budżetowe wydatki na KK na około 2 mld zł. Podobną skalę szacował w tamtym czasie były poseł Ruchu Palikota Artur Dębski. Znacznie wyższą kwotę, bo aż 14 mld zł rocznie, podał w 2010 roku Seweryn Mosz w książce „Kasa Pana Boga”. Tymczasem dzisiaj dziennikarz Jakub Wątły mówi o 16 mld zł rocznie.

16 mld i brak kasy na odszkodowania dla ofiar księży pedofilów. I tu zresztą ujawnia się też oblicze KK. W ur. Katarzyna, która jako 13-latka była brutalnie gwałcona przez księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego, wyrokiem sądu otrzymała milion złotych odszkodowania. Kobieta będąca ruiną psychiczną (molestowana przez księdza uczącego religii w szkole) będzie także otrzymywać dożywotnią rentę w wysokości 800 złotych. A kościół walczy, bowiem w lutym br. złożono kasację do Sądu Najwyższego. To jest ta Boża miłość, żal za grzechy i skrucha KK?

Ruina psychiczna Katarzyny potwierdza też schemat działania księży pedofilów: absolutne zaufanie ofiary, pierwsze przejawy molestowania, następnie coraz śmielsze. A u dziecka zaburzony dysonans poznawczy, o czym wspomina filmowa psycholożka. A po latach komentarz: „Przecież ci się podobało, nie musiałem cię związywać„. Te słowa, choć skierowane nie do Katarzyny, a do ofiary w filmie, bolą mnie fizycznie. Czy w obliczu tego zezwierzęcenia, braku zrozumienia, empatii i wsparcia, można dziwić się próbom samobójczym ofiar, czy życiu na którym kładzie się cieniem koszmarne doświadczenie przeszłości? Choćby smak i zapach mleka z początku opowieści, albo prześladujące wspomnienie księdza, który masturbował się rękami 7-letniej dziewczynki?

Film trzeba obejrzeć. Z nieuzasadnioną – ale jednak – nadzieją na sprawiedliwość. Nieuzasadnioną dlatego, że nie wierzę w sprawność i wydajność organów państwa. Nawet mimo zapewnień, że:

My nigdy tego rodzaju zjawisk, nigdy patologii w żadnej dziedzinie – także i w sferze Kościoła – nie tolerowaliśmy i nie będziemy tolerować. Co więcej, to my podjęliśmy walkę z pedofilią, wprowadziliśmy rejestr pedofilów. A kto się przeciwstawiał, kto krzyczał o wolności? Platforma Obywatelska – podkreślił prezes PiS. /Polsat News, 12.05.2019/

Pomijając fakt, że krzywdy psychicznej ofiarom nikt nie jest w stanie wynagrodzić, najzwyczajniej w świecie nie sądzę, że zwiększenie pułapu zagrożenia karą za przestępstwa pedofilii cokolwiek da. Nie w prawie jest bowiem problem, a w chęciach jego egzekwowania. A tych chęci od wielu, wielu lat ewidentnie nie ma.