Ostatnie tygodnie wzbudzają we mnie poczucie rozczarowania. Nawalić się jak szpadel nie mogę, bo mówią, że za dużo piję. Wypowiedzieć się nie mogę, bo słyszę, że działam przeciwko środowisku, albo że wypowiadam rzeczy, które nie są prawdziwe. Dzisiaj usłyszałem, że plan na dalszą przyszłość niekoniecznie mam słuszny, ale tak defacto niewiadomo jak do niego podejść. Zacząłem zgrzytać zębami, choć ponad wszelką wątpliwość wiem, że życie nie kręci się wokół moich oczekiwań i wyobrażeń o nim. A skoro tak, to przyjąć trzeba, że nie zawsze moja wizja przyszłości pokrywa się ze stanem faktycznym.
Są tacy Ludzie, jak Tomasz K., którym ufa się bezwarunkowo, i z których zdaniem się nie polemizuje. Człowiek ma własne doświadczenie, ale konfrontacja z doświadczeniem i dorobkiem innych nakłada obowiązek dostosowania. Dzięki Bogu są tacy Ludzie, na których zdaniu można polegać. Kimże byłby człowiek, gdyby wyzbył się autorytetów?
Trochę inaczej sytuacja wygląda w temacie komunikacji z ludźmi, którzy są związani z moją dotychczasową praktyką i jej tematem. Zawsze twierdziłem, że w każdej sytuacji można mieć inne, niepopularne zdanie, ale to dobrze, bo sztuką nie jest zgadzanie się ze wszystkimi dookoła, lecz mądra polemika. Dzisiaj znowu poległem w tej kwestii. Cudza boskość znowu mnie przerosła.
Bycie aktywistą, społecznikiem, orędownikiem czegoś, nakłada obowiązek okiełznania szerokiego spektrum danej tematyki. Na przykład: można deliberować, czy wirus C-19 istnieje, czy nie, a jeśli istnieje, jakie środki zaradcze są adekwatne do jego ekspansji i śmiertelnego żniwa, jakie zbiera. Można dyskutować również, czy działania Margot są szłuszne, czy są przysługą dla społeczmości LGBT, czy też strzałem w kolano. Każdy ma prawo mieć własne zdanie. Ja również (tak jak w innych kwestiach) je mam, nie popularne, nie akceptowane przez środowisko. Czuję się tym rozczarowany,
Są ludzie, którzy potrafią usprawiedliwiać chuligaństwo, chamstwo, złodziejstwo, itd. Protestuję przeciwko temu! Choćby chuligaństwo, pierwsze z brzegu, to zachowanie charakteryzujące się lekceważeniem norm życia społecznego. Ktoś chce żyć w społeczeństwie, które takich norm nie przestrzega, i po którym więc nie wiadomo czego można się spodziewać? Serio?!
Kiedyś mój Brat był strasznym łobuzem. Napadał wiejskich pijaczków, bił ich po ryju, kopał, zdarzyło się nawet, że jednemu zdemolował rower i zawiesił go (rower, a nie pijaczka) na znaku drogowym. Po jakimś czasie, w wyniku takich działalności pojawił się konflikt z prawem, a w ślad za tym – wyrok. O to chodzi w życiu? O posiadanie bogatej kartoteki?
Człowiek, ma nieograniczne prawo wyboru. Ma prawo decydować z kim śpi, z czyich rad (i czy w ogóle) korzysta, z kim się zadaje, z kim (i gdzie) chce pracować, itd., a każdej jego akcji towarzyszy reakcja. Napadanie innych ludzi będzie powodować konsekwencje tak samo, jak bycie niemiłym, nielojalnym, niesolidnym, itd. Ważne jednak, żeby w każdej sytuacji mieć własne zdanie, niezależne od okliczności. Tylko wtedy człowiek staje się autentycznym wobec samego siebie. Nawet jeśli przyjąć, że zdanie w dowolonym temacie może z czasem ulec zmianie…