Za biedni na dziecko

Pomagam. Często w tak banalnych sprawach, że od razu zapominam. Jednemu naprawię komputer, drugiemu coś wydrukuję, trzeciemu zaprojektuję ulotkę, a czwartemu dam na piwo i jeszcze powiem dobre słowo na odchodne. Tak zostałem wychowany i taki właśnie mam kręgosłup.

Sprawa Karoliny i Macieja poruszyła wielu ludzi w Polsce. Sąd w styczniu odebrał parze dwumiesięcznego synka, bo uznał, że rodzice nie są w stanie zapewnić odpowiednich warunków do wychowania maluszka. Dziecko 30 grudnia trafiło do szpitala w Redłowie z podejrzeniem świerzbu oraz zapaleniem płuc.

Szybko okazało się, że przesłanek do odebrania małego Enrique było aż nadto. W październiku 2011 roku sąd po raz pierwszy zdecydował, że obydwoje nie nadają się na rodziców. Odebrał im pierwszego synka. Powody były podobne jak w tym wypadku. Rodzice nie byli w stanie zapewnić należytej opieki niemowlęciu. W mieszkaniu brakowało pieluch, mleka, lokum było nieogrzewane, a dziecko zaniedbane. Młodych rodziców pogrąża dodatkowo fakt, że ojciec Enrique, Maciej, odbywa karę pozbawienia wolności w wymiarze dwóch lat, zawieszoną na cztery lata, za przestępstwo kradzieży. Włamał się z kolegami do samochodu.

Po nagłośnieniu sprawy przez media wyszło też na jaw, że mimo wątpliwości, Karolina i Maciek otrzymali szansę od gdyńskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Rodzicom został przydzielony asystent rodziny. Karolina i Maciej jednak nie byli zainteresowani jego pomocą. Nam jednak w międzyczasie przedstawili zupełnie inny obraz sytuacji.

Wchodząc do ich wynajętego mieszkania doznałem szoku. Jednoizbowe „coś” nie posiadało żadnego wyposażenia! Owszem stały tam łóżko, łóżeczko i jakaś szafka, ale nie było niczego więcej – nawet talerza, czy kubka…

Przez jedną dobę – z udziałem Przyjaciół – udało się kompletnie wyposażyć klitkę, którą zajmowała para. Między jednym wywiadem, a drugim (bo sprawa stała się wyjątkowo medialna) zadbaliśmy, aby w mieszkaniu pojawiły się sprzęty – lodówka, pralka, mikrofala – dywan, ława i dziesiątki ubranek dla maluszka, który – jak liczyliśmy – za sprawą Kuratora i MOPS’u szybko pojawi się w domu. Tak się jednak nie stało.

Od samego początku wydawało mi się dziwne, że Karolina nie mówi o swoim dziecku, jak każda matka mówić powinna – 'synuś’, 'kochanie’, 'maluszek’, 'słodziaczek’, i tak dalej. O dziecku wypowiadała się raczej bezosobowo – 'to’, 'dziecko’, 'on’, co sprawiało, że zastanawiałem się, czy w tej historii tkwi jakieś drugie dno. Nie byłem więc specjalnie zdziwiony, że i owszem.

Para – Karolina i Maciej – okazali się być kłamczuchami. Wszyscy – poza urzędnikami, którym nie wolno było publicznie ujawnić spraw prywatnych pary – myśleli, że posiadają jedno dziecko, które właśnie odebrał Sąd, a wraz z rozwojem historii okazało się nagle, że wcześniej stracili prawa rodzicielskie do innego malucha! I do tego kompletnie się nim nie przejmują! Okazało się też, że pieniądze, które otrzymali z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej już kilka godzin później były wydawane w sklepie na… pizzę i alkohol. Postawieni w krzyżowy ogień pytań… uciekli…

Myślę, że dzieciom będzie lepiej bez durnych, nieodpowiedzialnych rodziców – przynajmniej mają szansę na normalne życie. Być może nawet nie będą pamiętać o całej tej historii. A ja dużo bardziej będę sprawdzał, czy adresaci naprawdę potrzebują pomocy.

Krzysztof Sarzała (Centrum Interwencji Kryzysowej): A jednak, mimo wszystko, warto pomagać. Ci ludzie, sąsiedzi, coś mimo wszystko zyskali – poczucie, że komuś pomogli. To duża rzecz. A to, że ktoś z tej pomocy nie skorzystał? Na to już nie mieli wpływu. Jak w takim razie postępować? Pomóż. Tylko pomyśl, czy forma pomocy jest właściwa, dobierz formę do sytuacji. Skonsultuj się z profesjonalistą, zapytaj. Nie zniechęcajmy do pomagania, bo bez pomagania sobie nie poradzimy. Zresztą każda taka sytuacja jest inna: to, że ci ludzie z naszej pomocy nie skorzystali, nie oznacza, że inni nie zrobią z niej ogromnego użytku.

SPRAWA ENRIQUE W MEDIACH

Rodzice Enrique zniknęli
Cała historia Enrique