Pokojówka

10 marca cudownie ozdrowiałem. Jak śpiąca królewna najpierw przespałem w końcu całe dwie noce, a rankiem – 10 marca – po niemal dwóch latach bólu poczułem się w końcu wyspany, zrelaksowany i wypoczęty. Nie sądziłem, że ten moment kiedyś w ogóle nadejdzie. Wyzdrowiałem! Hura! Nic nie jest ważniejsze niż poczucie, że jest się zdrowym i niezależnym od osób trzecich.

Postanowiłem wziąć się z życiem za bary i zaleźć pracę. Postanowiłem związać się zawodowo z grafiką. To zajęcie daje mi dużo radości, potencjalnie stwarza możliwości rozwoju, więc – zważywszy na jakieś tam doświadczenie – nie powinno być wielkiego problemu – uznałem.

Pomyliłem się straszliwie, bo na wysłane CV nie odpowiedział N.I.K.T.! W akcie desperacji zdążyłem zahaczyć o Biedronkę i kilkanaście innych sklepów. Odpowiedzi Z.E.R.O.! 170 wysłanych aplikacji i gówno z pętelką!

– Wiesz, ja jestem chyba przygłupem bez perspektyw. Chcę pracować, ale NIKT mnie nie chce – żaliłem się Koledze, który w odpowiedzi burczał coś jakby „uhm„, „aha” itp.

Kolega zadzwonił dwa dni później.

– Słuchaj, pracę chcesz? – zaczął tytułem (bez) wstępu.
– Jaką? – zapytałem.
– A u mnie szukają osoby. Nadawałbyś się.
– Ile płacą i jaka to praca? – zapytałem podekscytowany.
– XXX PLN za godzinę, a praca przy… sprzątaniu pokojów i na… zmywaku. Chcesz?

W tym momencie przez głowę przeleciały mi: tornado, tsunami, siedem burz i Bóg jeden wie co tam jeszcze. Pomyślałem jednak, ze Matka gary zmywać i sprzątać nauczyła, że cokolwiek będzie lepsze od siedzenia na dupie i pierdzenia w fotel, a poza tym to żaden wstyd pracować fizycznie, i że wszystko dzieje się po coś (choć akurat nie pojmuję po co mi to doświadczenie) i może mam jeszcze coś do przepracowania, zanim zejdę.

– Biorę – rzuciłem do słuchawki.
Bądź jutro na ósmą – rzucił Kolega.

Miałem robić oszałamiającą karierę w grafice, a zostałem… POKOJÓWKĄ.

Tak też jest dobrze. Nie mam prawa narzekać. Chociaż… mimo wszystko wolałbym nieco inne zajęcie. Jeśli je zmienię to i tak będzie mi żal Ekipy.

Życie jest przedziwnie zaskakujące…