Od jakiegoś czasu współpracuję z właścicielem firmy Agency of Art, specjalizującej się między innymi w organizacji koncertów i spektakli. Gdy pracowałem nad treścią jego strony internetowej, przypomniała mi się pewna sytuacja z przeszłości. Jeden z moich znajomych rzucił kiedyś dość zgryźliwe: „Nienawidzę operowego darcia mordy”. Te słowa, choć wypowiedziane mimochodem, utkwiły mi gdzieś w pamięci. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad nimi głębiej, ani też nie próbowałem określać swojego stosunku do tego stwierdzenia.
Nie mogę powiedzieć, że muzyka klasyczna, opera czy operetka są moją wielką pasją. To jednak nie oznacza, że jestem zupełnym muzycznym ignorantem. Rozpoznam „Lacrimosa” z Requiem Mozarta już po pierwszych nutach, podobnie jak słynną arię Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu czy arię Adeli z Zemsty Nietoperza (nie można jej nie znać, jeśli oglądało się znakomitą Boską Teatru Polonia czy Boską Florence z udziałem Meryl Streep).
Przykładów takich utworów znalazłoby się więcej. Ale też nie oszukujmy się – nie mam nad łóżkiem plakatów Mozarta czy Straussa, ani też w najbliższym czasie nie zamierzam prowadzić rozmów o wyższości barytonów nad tenorami. A może po dzisiejszym spektaklu kto wie? Może to tylko kwestia czasu?
Gdy wstawiałem na stronę Zemstę Nietoperza w wykonaniu gdańskiej grupy teatralnej Fundacji Kultura.Teraz!, pomyślałem, że co prawda mają przepiękne zdjęcia w materiałach prasowych, ale wykonanie tak trudnego repertuaru przez lokalną, mało znaną obsadę musi być piekielnie trudne i dla widza raczej nie będzie zbyt ekscytujące. Co prawda nie spodziewałem się poziomu Florence, ale na spektakl, korzystając z uprzejmości organizatora i tak wybrałem się z mieszanymi uczuciami.
Przysięgam, że nigdy dotąd nie opadła mi tak szczęka. Przez ani sekundę trzyaktówki nie zauważyłem żadnego elementu, do którego można by się przyczepić! Młodzi muzycy z Bałtyckiej Filharmonii Młodych pod kierownictwem Sylwii Janiak-Kobylińskiej oraz aktorzy byli przygotowani do swoich ról perfekcyjnie! Tak dużą swobodę gry, bez żadnego napięcia spotyka się niezwykle rzadko. Było to zauważalne w reakcjach publiczności. Całości uroku dodały przepiękne stroje, znakomita choreografia Aleksandry Witulskiej i Modestasa Taškinasa oraz udział gdańskiego chóru studentów Wydziału Wokalno-Aktorskiego AMuz.
A głosy… cóż… nie bez powodu mówi się, że arie czy ansamble to obcowanie z kulturą wyższą, gdzie każdy dźwięk i każde słowo mają głębszy sens. Uczciwie trzeba przyznać, że to, co zaprezentowali: Barbara Lewicka (Rosalinda), Magdalena Czerwińska (Adela), Nikolina Gąsior (siostra Adeli), Przemek Radziszewski (Gabriel von Eisenstein), Grzegorz Piotr Kołodziej (Frank), Marcin Miloch (Doktor Nietoperz) i Łukasz Pietras (Alfred), było imponujące. Precyzja wykonania, emocjonalna głębia i zdolność opowiadania historii za pomocą głosu sprawiały, że każda nuta i każde słowo były prawdziwym widowiskiem, które – jestem pewien – pozostanie na długo w pamięci widzów.
Osobno muszę wspomnieć o Arku Mariuszu Dębińskim, który wcielił się w Orłowskiego – znudzonego życiem ukraińskiego księcia oddającego się hulankom. Jego znakomita prezencja oraz fantastyczne umiejętności wokalne, w tym śpiew falsetem – niezwykle rzadką i trudną techniką – były czymś naprawdę wyjątkowym i godnym podziwu.
Wspominałem już o luzie towarzyszącym aktorom. Świetnym przykładem były nieprzewidziane zdarzenia w trzecim akcie – awaria mikrofonu Adeli i próby jej naprawienia wywołały szereg zabawnych sytuacji na scenie (jak wystające kable czy zgubiony mikroport). Na osobne brawa zasługuje też komediowa gra Kuby Kornackiego w roli Froscha, strażnika w miejskim więzieniu.
Po tym spektaklu wiem jedno – każdy ma prawo mówić o muzyce klasycznej, teatrze czy operetce, co tylko chce. Dla mnie stało się jasne, że to prawdziwa „kultura wyższa”. Choć nie zawsze jest popularna, jej artystyczna i intelektualna wartość przyciąga tych, którzy szukają czegoś więcej niż codzienna rozrywka. W przekonaniu utwierdzają mnie trwające blisko 15 minut owacje na stojąco, jakimi obdarowała zespół publiczność zgromadzona w gdańskim Domu Technika NOT. Absolutny sztos!
Ekipo Kultura.Teraz! – ogromne podziękowania za moc wzruszeń i wspaniałą zabawę. Wykonaliście kawał świetnej roboty! Szacunek za to!
PS. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć spektakl, 25 lutego 2025 o 19:00 będzie wystawiany w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Bilety są jeszcze dostępne.
PS2. To nie jest post sponsorowany.
Fot. materiały organizatora (_dk_foto)