Podaj adres

Zamor pisze na WhatsApp’ie: „podaj adres”. Nie zauważyłem. Dzwonił dwa razy – miałem wyciszony dźwięk w telefonie. Zauważyłem w autobusie. Oddzwaniam.

– Nie pojmuję, jak możesz nie pamiętać mojego adresu? – rzucam na powitanie. – Jak masz początki Alzheimera to może sobie zapisz, bo nie chce mi się ciągle recytować w koło tego samego. Albo wiesz co? Powtórzę Ci, żebyś zanotował. Adres jest… (…)

W słuchawce cisza.

– Halo?! – upewniam się. I w tym momencie słyszę w telefonie dziki wybuch śmiechu. Chodziło o adres mailowy. Brawo ja. Jak zwykle.

Czasami supportuję moich Przyjaciół pracami graficznymi i jestem ogromnie uradowany, kiedy widać efekty. Jakiś czas temu, Magda Turowska zwana Cytryną, pytała mnie, czy mogę zrobić jej na szybko inserty do płyty. Zrobiłem.

W stosunku do Magdy czuję się trochę łajdakiem, bo zdarza się, że zostawiam ją samą, „na pustynii” jak w piosence Anny Stępniewskiej. To jednak też nie aż tak wielki problem – przypuszczam – bo można mnie zastąpić dziesiątkiem, setką innych ludzi. Nie jestem kimś niezwykłym, a Magdę powinni otaczać niezwykli ludzie. Wówczas blask, jaki roztacza jest jeszcze jaśniejszy.

Dzisiaj otrzymałem egzemplarze okazowe wydawnictwa, przy którym wtrącałem swoje „trzy grosze”. To zawsze ogromna przyjemność, kiedy coś wychodzi dobrze. I kubek! Kubek też dostałem! Zajebiście miłe!

Dzisiaj mam radochę.